piątek, 30 maja 2014

5. Instynkt, nie jest taki zły

   Dzwonki wyroczni zaczęły dzwonić z informacjami o nowym turnieju, jednak po dokładnej analizie mogłam określić, że na rzeczy jest coś więcej. W salonie pojawił się obcy mężczyzna, który leżał na ziemi po kilku sekundach. Kolano trzymałam na jego klatce piersiowej, a pistolet który świecił się na kolor srebrny jak księżyc przy jego skroni. Wszystkie moje miłe funkcje zniknęły w mgnieniu oka zaś zastąpił je instynkt smoka. Oczy przybrały czerwoną barwę i surowy wygląd( niebezpieczne spojrzenie mogące zabić hehe), włosy lekko się unosiły. Moja cała mimika zmieniła się od niewinnej nastolatki do poważnej smoczej wojowniczki.
- Kim jesteś i czego tu szukasz?- Spytałam chłodno dając znać lekko bronią, że nie żartuje.
- Silva!!!- Krzyknął Yoh wbiegając do salonu szybko się na mnie rzucając i nie trafnie lądując na stoliku od kawy. Widząc reakcje mojego niby brata zeszłam z mężczyzny o długich brązowych włosach i ciemniejszych oczach. Ciemny srebrny pistolet trzymałam wciąż gotowa do strzału, aby zniszczyć tą osobą, do której nie miałam ani grama zaufania.
- Megami nie strzelaj to nasz przyjaciel!- Krzyknęła Anna wchodząc do pokoju, opuściłam broń, ale wyraz mojej twarzy nie zmienił się ani trochę. Chłopcy przybiegli przerywając swoje czynności jednocześnie powtarzając imię jakie wymówił Asakura. Sądząc po ubraniu tego niespodziewanego gościa musiał być z rady. Wstał i chwiejnie udał się ukryć za blondynką,która wzdrygnęła się kiedy na nią spojrzałam. Tamara chrząknęła część mojej uwagi powędrowała na nią, kiedy to zauważyła podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.
- To nasz przyjaciel. Nie zrobi nam krzywdy.- Powiedziała różowowłosa. Mój instynkt zareagował, to znaczy, że coś jest z nim nie tak. Jeśli Anna tego nie zauważyła znaczy, że nie jest opętany, czyli...
- Anna padnij!!- Krzyknęłam strzelając na rzekomego Silve. Mężczyzna padł skąpany we własnej krwi, jednak tym razem miał czarne krótkie włosy brązowy strój motocyklisty i krwisto czerwone oczy. Chorobliwie biała cera i niesamowicie szczupła budowa ciała. Tacy są najbardziej niebezpieczni.
- Kim on jest?- Spytał Len upewniając, że wszyscy stoją za nami.
- Są dobrzy i źli ludzie, szamani, magowie i smoki. Wszystko się równoważy, jednak to jest ktoś spod rangi demona i to dość wysokiej klasy, jednak początkujący, więc łatwy do wyeliminowania.- Wyjaśniłam krótko lekcje historii, której uczyłam się kilka tygodni( jest znacznie bardziej zagmatwana niż moje wyjaśnienie).
-Czemu on tu w ogóle jest?- Spytał wyraźnie poirytowany.
- Jest kilka głównych magów. Burzy-mag elektryczności,. Chmur- mag wody. Mgły- mag wody, Lasu- mag ziemi, Uczucia- mag ognia i Nieba- mag wiatru. To podział głównych magów, którzy rodzą się raz  na tysiąc lat.- (Mam na myśli tych potężnych, bo ci mniej muszą trzymać swoją linię, aby to mogło się stać.)
- A on jest tu w celu...?- Dopytywał złotooki wciąż nie potrafiąc zrozumieć przyczyny.
- Chce zabić maga nieba, jednak na przeszkodzie będą mu stali inni, a wśród nich najniebezpieczniejszym jest mag burzy. Jak sama nazwa wskazuje jest potężny, niszczycielki i nieokiełznany. Ten tu przyszedł zdobyć informacje dla swojego szefa, teraz chyba już mu ich nie za niesie.
- Kiedy schowałam broń pstryknęłam palcami, a ciało zdawało się wyparować na naszych oczach, po czym płonęło złotym ogniem... Tao opanował już tak dużą część swojej mocy. To niesamowite mi to zajęło lata.
- Przybierają postać znanych nam osób, ale Silvy dawno tu nie było, a wręcz od czasu, kiedy ty się tu zjawiłaś.- Tao próbował wszystko zrozumieć, ale napotykał przeszkody, których nie umiał sam pokonać.
- Ten przypadek miał zdolności wglądu i precyzyjnej przemiany, która mogłaby oszukać szamana i medium. Ich aura i ciało się zmienia, jednak zapach jest inny, dlatego zareagowałam tak ostro. Dobrze, że był na niskim poziomie.- Mruknęłam na koniec kiedy powoli moje cechy twarzy wracały do normy. Włosy swobodnie opadały na moje ramiona, a oczy znów miały swój dawny żywy kolor. Tamara przez cały czas się mnie trzymała jednak ze strachu przed wrogiem.
- Ciesze się, że jesteś smokiem.- Powiedziała po dłuższej chwili ciszy. Automatycznie stałam się napięta nie czując się miło po tym oświadczeniu. Asakura, jego narzeczona i Tami wiedzieli o mnie praktycznie wszystko, ale ich przyjaciele tyle ile napomknęłam.
- Jesteś smokiem?!- Krzyknął Trey.
- Tylko dlatego mogłam go zabić... Ponieważ w moich żyłach płynie krew najpotężniejszych smoków, nie koniecznie mogę przybrać taką postać, ale węch, słuch i wzrok mogę mieć tak wyostrzony, że usłyszę co się dzieje w centrum Tokio... Jest to trudne, ale chodzi mi o odległość minimalną... To co przed chwilą widzieliście byłam ja, ale w luźniejszej wersji z instynktem, który ma za zadanie chronić rodzinę... Ech, smoki w młodym wieku nie szukają partnerów, czyli narzeczonych. Zwykle znajdujemy przyjaciół i traktujemy je jak drugą rodzinę, pierwszą z reguły nie martwimy się, ponieważ to starsi dbają o nasze bezpieczeństwo i rządzą. W tej chwili mój ojciec sprawuje pieczęć nad naszą rodziną, a w kolejce jest mój starszy brat. Ja jestem drugą córką i dlatego jestem taka łagodna. Kiedy zobaczyłam Yoh mogłam od razu was zniszczyć, ale po kilku latach moja więź z nim opadła na tyle, że przestałam myśleć o nim jak o bracie. Obecnie wieź się odbudowała i dlatego zareagowałam tak gwałtownie, przy okazji was ratując... Koniec lekcji o smokach pytajcie Anne jak jesteście spragnieni wiedzy.- Z tym wyszłam nie dając im szansy na powiedzenie czegokolwiek. Skierowałam się na podwórko teraz wszyscy jedli obiad, ja zaś do zachodu słońca siedziałam na dachu i medytowałam, aby całkowicie się wyciszyć i zrelaksować w odgłosach kłótni i bijatyk.
- Nie ma jak relaks co?- Fioletowłosy usiadł obok mnie. W jego głosie dało się wyczuć drwinę, ale jednocześnie spokój i radość. Nie tylko ja znalazłam drugą rodzinę.
- Nie jest tak źle. Normalnie musiałam bym mieć słuchawki na uszach i być pod barierą anty dźwiękową, żeby się skupić.- Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się ciepło na wspomnienie mojej hałaśliwej rodziny.
- Znasz Yoh od dziecka?- Spytał obserwując jak ostatnie promienie zaczynają znikać z horyzontu.
- Miałam pięć lat, kiedy wyruszyłam na trening do Japonii. Spotkałam tutaj Anna, Tamare i tego rockowego lenia. Trzy lata trenowałam tutaj u różnych mistrzów, An straciła rodziców, tak samo jak Tami. Już wtedy czułam, że muszę je chronić, tak samo jak moje rodzeństwo, dlatego trenowałam ciężej niż powinnam. Teraz tego nie żałuje, mogę chronić siebie, ale tez tych na których mi zależy idę w ślady mojego ojca i kiedy będę starsza skopię mu ten jego smoczy tyłek i wtedy pokaże mu kto jest silniejszy.- W moich oczach pojawiła determinacja, ale miałam szczęśliwy uśmiech na twarzy. Len chrząknął próbując zatuszować swój chichot po czym wstał i spojrzał na mnie. Dopiero wtedy zauważyłam, że jego dotąd zielono-złote kocie oczy, przybrały jasny kolor płynnego złota.
- Ty chronisz nas, ale ja ochronię ciebie.- Powiedział poważnie( zawsze mówi poważnie), ale tym razem widziałam w nim pewność siebie i upartość w swoim stwierdzeniu.
- Nie musisz mnie chronić.- Powiedziałam spokojnie zmuszając się na uśmiech.
- Wiem, ale jeśli nie ja to kto? Jeśli ja cię nie ochronię, to kto ochroni ich? Nie jesteś niezwyciężona Megami, nikt nie jest, ale za bardzo się przywiązałem do twoich kolacji, żeby dać ci odejść.
- Spojrzałam na jego złośliwy uśmieszek, miał ten dziwny błysk w prawym oku, który wbrew sobie wywołał u mnie lekki chichot.
- Aż tak bardzo zasmakowały ci moje kanapki?- Spytałam wesoło zapominając o moich problemach. Spojrzał na mnie i podał mi rękę nic nie mówiąc. Przyjęłam jego pomoc, ale wtedy usłyszałam w głowie jego głos " Ochronie cię i nigdy nie pozwolę, żebyś cierpiała". Nie wiem, czy to słyszałam, było prawdziwe, czy też to moja wyobraźnia robi sobie ze mnie żart, ale cieszyłam się z jego towarzystwa. Pan w moich żyłach płynie lód, a serce mam z kamienia na swój sposób troszczył się o wszystkich, ale jego duma nie pozwalała mu na spokojny śmiech.
- Dziwny jesteś.- Powiedziałam mocno się do niego przytulając.
- Ale jesteś moim jedynym najlepszym przyjacielem i nie przeszkadza mi to.- Po chwili odeszłam kawałek widząc jego bezcenną twarz, zeskoczyłam z dachu i skierowałam się do domu trzymając obie ręce na ustach. Chciałam krzyczeć z radości i jednocześnie się śmiać z jego wyrazu twarzy w efekcie powstały bardzo dziwne odgłosy z mojego pokoju. Jednak nie ma serce z kamienia hehe.

3 komentarze:

  1. Przeczytałam wszystkie rozdziały, lecz skomentuje je zbiorowo z racji na częstotliwość publikacji.
    Rozdziały bardzo ciekawe i przyjemnie się je czytało. Widać że Megami wywróciła życie szamanów o jakieś 180 stopni i to mi się podoba. Czytając te rozdziały zaciekawiło mnie to jak Ren się do niej "zbliżył", albo tak mi się wydaje (Czy ja tu czuję Pairing)... Najbardziej rozśmieszyło mnie ten incydent jak smoczyca znokautowała Annę, a ona nic. To było przekomiczne. Bardzo... xD.
    Incydent z demonem sprawił, że opowieść jest jeszcze ciekawsza niż dotąd i czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały.
    Teraz trochę z innej beczki. Twoja twórczość przypomina trochę moje pierwsze opowiadanie o S.K. Nie to że oskarżam cię o plagiat, tylko mówię to co czułam.Po prostu ta narracja pierwszoosobowa dała mi znać o swoim pierwszym fick'u i tyle.
    No cóż by się dalej nie rozpisywać... czekam na next.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawdopodobnie dlatego, że czytałam wiele blogów i najwidoczniej wyrobiłam sobie jakiś zmieszany styl pisania. Nie martw się rozumiem na na wzajem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAAA!!!!! Ren i te jego bezcenne miny! Wielki Pan Tao wreszcie się przełamuje i otwiera na ludzi. Fajnie, że opisałaś jego przemianę w miarę stopniowo, a nie BAM! i Ren jest zakochany w głównej bohaterce. Nie mogę się doczekać co będzie dalej. Megami ze swoją wesołą a zarazem groźną naturą równoważy ciężki charakter Pana Nieczułego. Ciekawi mnie co z tymi demonami. Takie klimaty idealnie dla mnie. Pozdro!

    OdpowiedzUsuń

Komentarz miła rzecz, ucieszy mnie jeśli chcesz.
Proszę komentujcie, chciałabym poznać opinie na temat mojego bloga.