sobota, 31 maja 2014

7. Nowy wróg i złe sny

   Następne dwa dni chodzenia bezużytecznych robotników pod domu zmobilizowały Anne do zmniejszenia im treningu, jednak kolejny wróg się zbliżał i zapowiadał nam wiele problemów.
    Wszyscy wiedzą, że mam mocny sen i bardzo dobry słuch, więc w nocy jako jedna z nielicznych obudziłam się na dźwięk szlochu jednego z szamanów. Wiedząc, że nikt nie pójdzie ruszyłam się z ciepłego łóżka, ubrałam szlafrok i poszłam za źródłem płaczu. Po chwili wyczułam zapach łez, cicho weszłam do pokoju zielonowłosego i usiadłam na krawędzi łóżka i przytuliłam go mocno.
- Mamo! Mamo nie odchodź!- Wołał szlochając, okryłam dwunastolatka kołdrom i posadziłam go na swoich kolanach( dobrze, że był szczupły, a ja nagle dostałam wielkiej ilości sił o tak nieludzkiej godzinie wstawania). Kołysałam się lekko w przód i w tył, próbując go uspokoić.
- Nie płacz Layserg. Jesteś bezpieczny.... To tylko zły sen.- Powoli się uspokajał, a aura którą chwile temu wyczułam zniknęła. Do pokoju wszedł Len i usiadł obok mnie z mieszanym wyrazem twarzy.
- Koszmar... Dość zły koszmar.- Powiedziałam cicho i po chwili dodałam..
-Możesz go ze mnie wziąć? Nie czuje lewej nogi.- Mruknęłam, złotooki ledwo zdławił śmiech, ale wykonał moją prośbę.
- Wyczułem coś na zewnątrz, ale trudno było się tego pozbyć. Na koniec zniknęło.- Wyjaśnił mi bardzo niezadowolony z faktu, że czarna chmura mu uciekła.
- Czego to coś chce?- Spytałam opierając się o parapet. Ręce miałam skrzyżowane na wysokości klatki piersiowej, rzadko pokazywałam moją zmartwioną i nie uśmiechniętą twarz, ale te demony posuwają się za daleko.
- Szukają najsłabszego ogniwa. Typowe, najpierw sprawdzają, czego i jak bardzo się boimy, na koniec wyślą jakiś iluzjonistów i po nas... Czytałem trochę.- Dodał na koniec dostrzegając moje zdziwienie.
- Szybko się uczysz.- Pochwaliłam go kątem oka obserwując sen zielonowłosego. Mag zmienił swoje dotychczasowe miejsce i oparł się lewym ramieniem o ścianę, krzyżując ramiona na wysokości klatki piersiowej.
- Ten dzieciak za wiele musi przejść. Bez rodziny, sam od lat, ciągłe walki o życie, a teraz jeszcze te demony. naprawdę przynoszę pecha.- Powiedziałam ostrym szeptem.
- Mi to raczej szczęście, teraz mam jakąś szanse się bronić, wcześniej jedynie mógłbym ich postraszyć piorunami.- Zaśmiał się ponuro obserwując otoczenie za oknem, co jakiś czas marszcząc brwi w nieznacznym niezadowoleniu.
- Jesteś jedynym, który ma szczęście.- Mruknęłam w głębi duszy dziękując, że ma koszule nocną do spodni, do tej pory nawet nie skupiłam się na tym, chyba dlatego, że nie miałam się czego przyczepić.
- Aż tak bardzo ci się podobam?- Spytał w trybie złośliwego nastolatka. Jak zwykle prychnęłam urażona jego tezą, ale nie mając argumentów na obroną pozostałym przy mojej reakcji odtrącenia.
- Przy okazji... Koszula ci prześwituje.- Jak na zawołanie wybiegłam z pokoju piszcząc pod nosem i przeklinając go.
- Wredny zboczeniec! Przyjaciele tak sobie nie robią!- Zamknęłam się u siebie doskonale słysząc jak chichocze. Zdziwiło mnie tylko, że nie wyszedł z pokoju Layserga, sądząc po krokach siedział na parapecie i obserwował teren.
- Jednak jest dla ciebie jak brat.- Mruknęłam zapominając o jego dokuczliwych uwagach.
   Rano wszyscy byli niewyspani z wyjątkiem naszej trójki. Jocko przy śniadaniu opowiadał, jak to banda owoców chciała go zjeść, podczas gdy Trey przeżywał, że spadł z deski.
- A ty mój protegowany?- Rio zadał pytanie Diethelowi widząc, że jest cicho i dzióbię swoje danie. Chłopak zesztywniał i lekko kręcąc się na swoim miejscu nie chcąc zdradzić swego koszmaru.
- Dobra wystarczy tego. Dzisiaj idziemy na lody i do wesołego miasteczka... Jeśli będziecie gotowi godzinę po śniadaniu stawiam.- Wszyscy zapomnieli o złych snach i zajęli się jedzeniem i opowiadaniem jak to mnie mają zamiar wykorzystać.
- Nie lubię wesołego miasteczka.- Powiedział Len jak zawsze znajdzie wymówkę, aby nie być w towarzystwie szamanów.
- Stary! Megami stawia!- Śpiewał niebieskowłosy ignorując wypowiedź fioletowłosego.
- Miałem pójść do biblioteki.- Powiedział cicho dwunastolatek.
- Lenny pójdzie z tobą. Prawda?- Spytałam słodko upartego i dumnego kolegę siedzącego obok mnie. Biedak zakrztusił się jedzeniem widząc moją twarz. Podstępny uśmiech, maślane oczka z złośliwymi iskierkami.
- Niby dlaczego?- Spytał ostro wciąż kaszląc.
- Ponieważ jako jedyny nie idziesz z nami, a przecież nie puszczę dziecka samego w tę niebezpieczną dzicz pełną złodziei i pijaków. Bądź dobrym chłopcem i zrób o co proszę.
- Poprosiłam wstając od stołu nie dając szansy chłopcom na odmówienie.
- Ona jest nie możliwa. Czemu ja w ogóle się jej słucham??- Syczał Tao wracając do śniadania.
- Może dlatego, że ją bardzo lubisz?- Powiedział retorycznie zielonooki wbrew sobie się uśmiechając.
" Dziękuje Megami, zawsze chciałem mieć starszą siostrę". Młody szaman spokojnie kończył posiłek, słuchając jak jego przyjaciele napalili się na wyjście ze mną. Zapowiada się ciekawe popołudnie hehe... A właśnie gdzie Colorata?
- Colorata!! COLORATA!!! Gdzie ukrywasz ty głośny pawiu?!- Krzyczałam na cały dom, oczywiście musiała na mnie wyskoczyć, kiedy szukałam jej w piwnicy.
- Głupi ptak.- Burczałam z workiem lodu przyłożonym do prawego boku głowy. Zapowiada się piękny dzień nie ma co.

6. Len się zdenerwował

    www.youtube.com/watch?v=RA6pq9Nv4dg

     Od tego incydentu minęło trochę czasu, jednak Anna zwiększyła trening chłopców do maximum i teraz zamiast żartownisiów mamy zombie i trupy. Wyrobiłam się z moim bieganiem i czytałam książkę, aby zabić czas przed obiadem.
- Co czytasz?- Spytał Layserg uważnie obserwując otoczenie w którym się znalazł.
- Anna jest na zakupach wróci na obiad.- Powiedziałam wesoło widząc, jak zielonooki napina się na imię blondynki. Po mojej informacji szybko jednak się zrelaksował i usiadł obok mnie próbując czytać książkę zapisaną starą łaciną( nie pytajcie się sąd ją mam).
- Poczytać ci?- Spytałam ciepło, dwunastolatek szybko przytaknął łakomy nowej wiedzy. Do obiadu zleciało nam,a raczej mi tłumaczenie zielonowłosemu książki na temat smoków i mocy jaką władają niektórzy magowie aż do dziś.
- Megami??... Czy ty jesteś aż tak silna?- Spytał z dziecinną naiwnością i wyraźnym podekscytowaniem w oczach.
- Można tak powiedzieć.- Powiedział mierzwiąc mu grzywkę i odkładając książkę na stolik. Oboje poszliśmy do jadalni, gdzie dziewczyny szykowały stół i powoli nakładały pierwsze danie.
- Layserg... Ktoś do ciebie.- Powiedział sucho Len wchodząc do pomieszczenia. Był wyraźnie podirytowany, że ktoś przerwał mu kąpiel, a widząc jego napięte ciało ten niespodziewany gość nie należał do osób, które Tao tolerował. Chłopak stracił uśmiech i poszedł na werandę, gdzie czekał na niego jakiś młodzieniec w białym stroju. Chciałam pójść za nim, ale złotooki mnie powstrzymał, po raz pierwszy poczułam jak krew dopływa mi litrami do policzków, temperatura gwałtownie wzrasta, a to wszystko wina fioletowłosego ubranego w same czarne spodnie treningowe z przewieszonym białym ręcznikiem na barkach. Czemu ja musiałam na niego spojrzeć?!! Do rzeczywistości przywrócił mnie lekki kuksaniec w żebra.
- Podoba ci się to co widzisz?- Spytał z złośliwym błyskiem w oku i dym głupim uśmieszkiem na twarzy! Jak ja go nienawidzę w takich chwilach!!
- Mark? Yoh nie ma, Anny też... Nie możesz wejść...ja nie chce umierać.- Słyszałam jak Diethel wręcz skomle z bezradności, a intruz wchodzi wgłąb domu.
- Kim jesteś?- Spytałam zagradzając mu przejście, był dość wysoki, czerwone krótkie włosy i ciemne zielone oczy bijące pewnością siebie i chłodem.
- Mark.- Odpowiedział lodowato, patrząc na mnie jak bym była jakimś śmieciem.
- Cóż Mark, miło było cię poznać, ale w tej chwili odbywa się przygotowanie do... rodzinnego posiłku.- Powiedziałam spokojnie i z delikatnym uśmiechem, choć oczy miałam w tej chwili przepełnione chłodem i gniewem.
- Mam porozmawiać z Yoh Asakurą.- Mówił uparcie i widać było, że go irytuje moja postawa.
- Yoh w tej chwili nie ma, ale przekaże bratu,że tu byłeś.- Powietrze wokół mnie stawało się ostre i zimne, nawet nasz gość zaczął się wycofywać.
- Tak... Jeszcze tylko jedna uwaga Tao... Nie boje się ciebie.- Jednak nim zdążył wyjść Len odwrócił go tak żeby patrzył mu w twarz po czym z całej siły zmiażdżył zielonookiemu nos. Młodzieniec upadł trzymając się za nos patrząc wściekły na nastolatka przed sobą, ale się zmieniło, kiedy od chłopaka zaczęły buchać złote płomienie. Nie widziałam jego twarzy, ale z pewnością była straszna, skoro leżący gość, który dotąd był pewny siebie obecnie trząsł się ze strachu.
- Nie obchodzi mnie, że jesteś wyrzutkiem, mam gdzieś, czy przyjaźnisz się z nim.- Wskazał na Layserga, który dobrowolnie chował się za mną nie chcąc bardziej podpaść wkurzonemu Tao.
- Jeszcze raz cię zobaczę, a przysięgam, że będziesz martwy rozumiesz, czy może mam zaprezentować to na twojej skórze?- Jego głos był przesiąknięty jadem i gniewem z każdym słowem zdawał się tracić kontrolę, nie rozumiem, czemu był tak bardzo zły w końcu nic się wielkiego nie stało.
- Ja nic nie...- Zaczął Mark, jednak mag znów mu przerwał.
- Wystarczy, że pomyślałeś. Dotkniesz jej, a poznasz nowe znaczenie słowa piekło...Teraz znikaj za nim się rozmyślę.- Czerwonowłosy w zniknął zostawiając za sobą tylko kusz.
- Czego chciał?- Spytałam próbując skupić na czymś innym niż złotooki.
- Niczego!- Pisnął chłopak gwałtownie wymachując przed sobą rękoma.
- Nie obchodzi mnie co postanowisz.- Syknął Tao najwidoczniej wiedząc o co chodzi.
- Len nie bądź taki oziębły! I ubierz się wreszcie!!!- Krzyczałam, choć ostatnie to raczej piszczałam. On tylko mruczał pod nosem swoje niezadowolenie, ale poszedł ubrać koszulkę podczas gdy Layserg stał się nie obecny i niezdecydowany.Nie rozumiem, czego ten facet chciał, ale na pewno się dowiem.
      Obiad minął cicho i bez zbędnego przeciągania. Yoh i Trey zasnęli an siedząco z otwartymi oczami, Jocko i Morty leżeli płasko na ziemi zmęczeni porządkami domowymi( kto mówił, że trening to bieganie i pompki). Rio siedział w kuchni gotując, Pilika i Tamara zmywały i sprzątały stół. Anna oczywiście wróciła do swych niezmiernie ważnych obowiązków( oglądanie telenoweli), Jun nie wróciła ze spa, Faust pracował tymczasowo w pobliskim szpitalu. Duchy chowały się po kątach, żeby nie skończyć jak ich szamani. Ja wróciłam do treningu podobnie jak złotooki, próbując się wyciszyć i uspokoić. Niestety Colorata nie mając nikogo do denerwowania zrzędziła mi nad uchem dopóki nie zakleiłam jej dzioba. Taśma klejąca, cóż za wspaniały wynalazek....Po moim wyciszeniu na jednym z czubków drzew w pobliskim lesie wiedziałam obecnie jedno, treningi i te wizyty miały stać się naszą codziennością.




UWAGA!!!

Proszę o komentarze i co tam ludzie lubią pisać. Jeśli macie pytania, czy uwagi piszcie. Jeśli chcielibyście żebym coś dodała "mówcie".
Mam nadzieje, że rozdział się wam podobał, nie jestem przyzwyczajona, do ciągłego pisania uwag pod rozdziałami, więc może się pojawiać jeden na kilka rozdziałów. Następny rozdział już wkrótce...

   

piątek, 30 maja 2014

5. Instynkt, nie jest taki zły

   Dzwonki wyroczni zaczęły dzwonić z informacjami o nowym turnieju, jednak po dokładnej analizie mogłam określić, że na rzeczy jest coś więcej. W salonie pojawił się obcy mężczyzna, który leżał na ziemi po kilku sekundach. Kolano trzymałam na jego klatce piersiowej, a pistolet który świecił się na kolor srebrny jak księżyc przy jego skroni. Wszystkie moje miłe funkcje zniknęły w mgnieniu oka zaś zastąpił je instynkt smoka. Oczy przybrały czerwoną barwę i surowy wygląd( niebezpieczne spojrzenie mogące zabić hehe), włosy lekko się unosiły. Moja cała mimika zmieniła się od niewinnej nastolatki do poważnej smoczej wojowniczki.
- Kim jesteś i czego tu szukasz?- Spytałam chłodno dając znać lekko bronią, że nie żartuje.
- Silva!!!- Krzyknął Yoh wbiegając do salonu szybko się na mnie rzucając i nie trafnie lądując na stoliku od kawy. Widząc reakcje mojego niby brata zeszłam z mężczyzny o długich brązowych włosach i ciemniejszych oczach. Ciemny srebrny pistolet trzymałam wciąż gotowa do strzału, aby zniszczyć tą osobą, do której nie miałam ani grama zaufania.
- Megami nie strzelaj to nasz przyjaciel!- Krzyknęła Anna wchodząc do pokoju, opuściłam broń, ale wyraz mojej twarzy nie zmienił się ani trochę. Chłopcy przybiegli przerywając swoje czynności jednocześnie powtarzając imię jakie wymówił Asakura. Sądząc po ubraniu tego niespodziewanego gościa musiał być z rady. Wstał i chwiejnie udał się ukryć za blondynką,która wzdrygnęła się kiedy na nią spojrzałam. Tamara chrząknęła część mojej uwagi powędrowała na nią, kiedy to zauważyła podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.
- To nasz przyjaciel. Nie zrobi nam krzywdy.- Powiedziała różowowłosa. Mój instynkt zareagował, to znaczy, że coś jest z nim nie tak. Jeśli Anna tego nie zauważyła znaczy, że nie jest opętany, czyli...
- Anna padnij!!- Krzyknęłam strzelając na rzekomego Silve. Mężczyzna padł skąpany we własnej krwi, jednak tym razem miał czarne krótkie włosy brązowy strój motocyklisty i krwisto czerwone oczy. Chorobliwie biała cera i niesamowicie szczupła budowa ciała. Tacy są najbardziej niebezpieczni.
- Kim on jest?- Spytał Len upewniając, że wszyscy stoją za nami.
- Są dobrzy i źli ludzie, szamani, magowie i smoki. Wszystko się równoważy, jednak to jest ktoś spod rangi demona i to dość wysokiej klasy, jednak początkujący, więc łatwy do wyeliminowania.- Wyjaśniłam krótko lekcje historii, której uczyłam się kilka tygodni( jest znacznie bardziej zagmatwana niż moje wyjaśnienie).
-Czemu on tu w ogóle jest?- Spytał wyraźnie poirytowany.
- Jest kilka głównych magów. Burzy-mag elektryczności,. Chmur- mag wody. Mgły- mag wody, Lasu- mag ziemi, Uczucia- mag ognia i Nieba- mag wiatru. To podział głównych magów, którzy rodzą się raz  na tysiąc lat.- (Mam na myśli tych potężnych, bo ci mniej muszą trzymać swoją linię, aby to mogło się stać.)
- A on jest tu w celu...?- Dopytywał złotooki wciąż nie potrafiąc zrozumieć przyczyny.
- Chce zabić maga nieba, jednak na przeszkodzie będą mu stali inni, a wśród nich najniebezpieczniejszym jest mag burzy. Jak sama nazwa wskazuje jest potężny, niszczycielki i nieokiełznany. Ten tu przyszedł zdobyć informacje dla swojego szefa, teraz chyba już mu ich nie za niesie.
- Kiedy schowałam broń pstryknęłam palcami, a ciało zdawało się wyparować na naszych oczach, po czym płonęło złotym ogniem... Tao opanował już tak dużą część swojej mocy. To niesamowite mi to zajęło lata.
- Przybierają postać znanych nam osób, ale Silvy dawno tu nie było, a wręcz od czasu, kiedy ty się tu zjawiłaś.- Tao próbował wszystko zrozumieć, ale napotykał przeszkody, których nie umiał sam pokonać.
- Ten przypadek miał zdolności wglądu i precyzyjnej przemiany, która mogłaby oszukać szamana i medium. Ich aura i ciało się zmienia, jednak zapach jest inny, dlatego zareagowałam tak ostro. Dobrze, że był na niskim poziomie.- Mruknęłam na koniec kiedy powoli moje cechy twarzy wracały do normy. Włosy swobodnie opadały na moje ramiona, a oczy znów miały swój dawny żywy kolor. Tamara przez cały czas się mnie trzymała jednak ze strachu przed wrogiem.
- Ciesze się, że jesteś smokiem.- Powiedziała po dłuższej chwili ciszy. Automatycznie stałam się napięta nie czując się miło po tym oświadczeniu. Asakura, jego narzeczona i Tami wiedzieli o mnie praktycznie wszystko, ale ich przyjaciele tyle ile napomknęłam.
- Jesteś smokiem?!- Krzyknął Trey.
- Tylko dlatego mogłam go zabić... Ponieważ w moich żyłach płynie krew najpotężniejszych smoków, nie koniecznie mogę przybrać taką postać, ale węch, słuch i wzrok mogę mieć tak wyostrzony, że usłyszę co się dzieje w centrum Tokio... Jest to trudne, ale chodzi mi o odległość minimalną... To co przed chwilą widzieliście byłam ja, ale w luźniejszej wersji z instynktem, który ma za zadanie chronić rodzinę... Ech, smoki w młodym wieku nie szukają partnerów, czyli narzeczonych. Zwykle znajdujemy przyjaciół i traktujemy je jak drugą rodzinę, pierwszą z reguły nie martwimy się, ponieważ to starsi dbają o nasze bezpieczeństwo i rządzą. W tej chwili mój ojciec sprawuje pieczęć nad naszą rodziną, a w kolejce jest mój starszy brat. Ja jestem drugą córką i dlatego jestem taka łagodna. Kiedy zobaczyłam Yoh mogłam od razu was zniszczyć, ale po kilku latach moja więź z nim opadła na tyle, że przestałam myśleć o nim jak o bracie. Obecnie wieź się odbudowała i dlatego zareagowałam tak gwałtownie, przy okazji was ratując... Koniec lekcji o smokach pytajcie Anne jak jesteście spragnieni wiedzy.- Z tym wyszłam nie dając im szansy na powiedzenie czegokolwiek. Skierowałam się na podwórko teraz wszyscy jedli obiad, ja zaś do zachodu słońca siedziałam na dachu i medytowałam, aby całkowicie się wyciszyć i zrelaksować w odgłosach kłótni i bijatyk.
- Nie ma jak relaks co?- Fioletowłosy usiadł obok mnie. W jego głosie dało się wyczuć drwinę, ale jednocześnie spokój i radość. Nie tylko ja znalazłam drugą rodzinę.
- Nie jest tak źle. Normalnie musiałam bym mieć słuchawki na uszach i być pod barierą anty dźwiękową, żeby się skupić.- Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się ciepło na wspomnienie mojej hałaśliwej rodziny.
- Znasz Yoh od dziecka?- Spytał obserwując jak ostatnie promienie zaczynają znikać z horyzontu.
- Miałam pięć lat, kiedy wyruszyłam na trening do Japonii. Spotkałam tutaj Anna, Tamare i tego rockowego lenia. Trzy lata trenowałam tutaj u różnych mistrzów, An straciła rodziców, tak samo jak Tami. Już wtedy czułam, że muszę je chronić, tak samo jak moje rodzeństwo, dlatego trenowałam ciężej niż powinnam. Teraz tego nie żałuje, mogę chronić siebie, ale tez tych na których mi zależy idę w ślady mojego ojca i kiedy będę starsza skopię mu ten jego smoczy tyłek i wtedy pokaże mu kto jest silniejszy.- W moich oczach pojawiła determinacja, ale miałam szczęśliwy uśmiech na twarzy. Len chrząknął próbując zatuszować swój chichot po czym wstał i spojrzał na mnie. Dopiero wtedy zauważyłam, że jego dotąd zielono-złote kocie oczy, przybrały jasny kolor płynnego złota.
- Ty chronisz nas, ale ja ochronię ciebie.- Powiedział poważnie( zawsze mówi poważnie), ale tym razem widziałam w nim pewność siebie i upartość w swoim stwierdzeniu.
- Nie musisz mnie chronić.- Powiedziałam spokojnie zmuszając się na uśmiech.
- Wiem, ale jeśli nie ja to kto? Jeśli ja cię nie ochronię, to kto ochroni ich? Nie jesteś niezwyciężona Megami, nikt nie jest, ale za bardzo się przywiązałem do twoich kolacji, żeby dać ci odejść.
- Spojrzałam na jego złośliwy uśmieszek, miał ten dziwny błysk w prawym oku, który wbrew sobie wywołał u mnie lekki chichot.
- Aż tak bardzo zasmakowały ci moje kanapki?- Spytałam wesoło zapominając o moich problemach. Spojrzał na mnie i podał mi rękę nic nie mówiąc. Przyjęłam jego pomoc, ale wtedy usłyszałam w głowie jego głos " Ochronie cię i nigdy nie pozwolę, żebyś cierpiała". Nie wiem, czy to słyszałam, było prawdziwe, czy też to moja wyobraźnia robi sobie ze mnie żart, ale cieszyłam się z jego towarzystwa. Pan w moich żyłach płynie lód, a serce mam z kamienia na swój sposób troszczył się o wszystkich, ale jego duma nie pozwalała mu na spokojny śmiech.
- Dziwny jesteś.- Powiedziałam mocno się do niego przytulając.
- Ale jesteś moim jedynym najlepszym przyjacielem i nie przeszkadza mi to.- Po chwili odeszłam kawałek widząc jego bezcenną twarz, zeskoczyłam z dachu i skierowałam się do domu trzymając obie ręce na ustach. Chciałam krzyczeć z radości i jednocześnie się śmiać z jego wyrazu twarzy w efekcie powstały bardzo dziwne odgłosy z mojego pokoju. Jednak nie ma serce z kamienia hehe.

czwartek, 29 maja 2014

4. Wszystko wraca do normy, ale czy na długo?

   Następny dzień zaczął się spokojnie, przynajmniej dla mnie. Koło ósmej było śniadanie na którym pojawiła się Anna z siniakiem na czole. Mimowolnie parsknęłam śmiechem, łzy spływały mi po twarzy, śmiałam się i przepraszałam ją jednocześnie. W jednej chwili płakałam i przepraszałam zgniatając jej kości, a w następnej płakałam ze śmiechu i zwijałam się na podłodze mając jedno spojrzenie na jej twarz. Medium była zła, a raczej sfrustrowana, że nie była wstanie mi się odwdzięczyć.
- Przepraszam Anno, ale hahaha, twoja twarz hahaha, po prostu nie mogę przestać się śmiać haha!!- Mój stróż z drugiej strony tylko dokuczał medium, a ja śmiałam się jeszcze bardziej ignorując wszystkich w pomieszczeniu.
- Pani zrób 100 przysiadów za złamanie ołówka straciła język?- Drażniła ją Colorata w końcu i nasza święta medium straciła cierpliwość.
- Wracaj ty tchórzliwi obiedzie!! Przyrzekam, że kiedyś zrobię z ciebie potrawkę na święta!!!- Krzyczała blondynka biegając z nożem wokół stołu za feniksem, który tylko dokładał oliwy do ognia.
- Pani demon w trybie potwora atakuje!- Krzyczała na cały dom, większość szamanów zaczęła się śmiać z komicznej sceny, otóż podczas całego zamieszania mój duch wylądował na lampie i tam krytykował Anne, a ta próbując wybić się z moich pleców nie fortunnie trafiła na Lena, który ignorował wszystkich i spokojnie jadł. W efekcie jej włosy stanęły dęba, a Yoh oberwał za niego. Czemu? A kto zrozumie logikę naszej Anny dostanie nobla.
- Amerykanin znalazł lampę z Dżinem." Masz jedno życzenie" powiedział Dżin." Chce most z New Yorku na Hawaje" Powiedział pewnie mężczyzna." Koleś chyba chory jesteś! Nie jestem czarodziejem! Wymyśl coś innego!!" Powiedział, na to znalazca mu odrzekł" To daj mi instrukcję jak rozumieć kobiety." Dżin spojrzał na niego po czym rzekł" To jak długi ma być ten most?"- Tamara i Jun płakały ze śmichu plując jedzeniem podczas gdy Jocko błagał mnie o uczenie go żartów, reszta również się śmiała, choć Tao przechodzący obok miał pokerową twarz. Jeny!! Ten gość jest nie możliwy! Po co ja w ogóle...Chwila moment! Czemu ja chcę zwrócić jego uwagę??... Dobrze, że nikt nie może znać moich myśli, bo byłby kłopot... I to WIELKI.
 Szybko zjedliśmy śniadanie po groźbach blondynki, która miała tik nerwowy w lewym oku po czym każdy zajął się swoimi obowiązkami. Chłopcy po porannym biegu sprzątali dom, złotooki oczywiście w tym czasie sprzątał swój pokój po czym udał się na trening, ja i Tamara po sprzątnięciu ze stołu i myciu narzędzi kuchennych udałyśmy się na trening. Ja biegałam dwie godziny, a moja niby siostra medytowała w zupełnym skupieniu. Kiedy wróciłam przygotowałam jej trening, aby wzmocnić ją fizycznie i od tego czasu już weszła na drogę wojownika, a ja stałam się jej mentorką. Chłopcy mieli swoje ćwiczenia, a Anna zajęła się oglądaniem swoich telenoweli podczas gdy duchy wykonywały resztę obowiązków domowych. Hehe medium nawet po spotkaniu ze śmiercią przeraża wszystkich domowników z jednym, a raczej czterema wyjątkami( Pil, Jun, Len i ja{mój stróż też w to wchodzi}).
Ten dzień jak również i następne mijały podobnie ze sporadycznymi wybuchami w domu z powodu ingerencji Jocko w kuchni z powodu Colorate, później wpadła bogini zła próbując wysłać feniksa na drugą stronę ( na próżno) i tak w kółko. Czasem chłopcy mieli spięcie z Lenem ( dosłowne), albo niszczyli podwórko podczas swoich walk. Jednak te spokojne trzy tygodnie miały być ostatnie ponieważ rada coś szykowała i moje przeczucia nie były najlepsze.

3. Wielka moc, wielka odpowiedzialność

 Mój czas u Yoh był na tyle długi, że byłam wstanie poznać jego towarzyszy i wybrać sobie najbardziej... zaufanego wśród nich. Len był naprawdę nietypowym szamanem, dlatego wezwałam jednego z najlepszych trenerów... Mag burzy Ben co prawda miał powyżej osiemdziesięciu lat, ale to chyba od niego wzięło się powiedzenie stary, ale jary. W każdym bądź razie złotooki zaczął czynić ogromne postępy i tak samo jak ja zignorował turniej szamanów ponieważ w jego obecnym stanie przewyższał każdego człowieka, który walczył z duchem. Jego charakter również uległ drastycznym zmianą jak to mówili jego przyjaciele. Tao próbuje opanować jedną z najsilniejszych potęg świata, która łączy wszystkie magie. O ile dobrze pamiętam trenuje od półtora miesiąca i już widać efekty treningu. Mistrz Ben jest wspaniałym, ale bardzo wymagającym mistrzem, który polega na starych metodach nauczania, choć muszę przyznać, że traktuje fioletowłosego jak swego wnuka.- Megami przestań się tak wpatrywać w to jabłko, bo zaraz urośnie.- Skarciła mnie Kyoyama wchodząc do kuchni natykając się na mnie błąkającą w obłokach. Odruchowo rzuciłam jabłkiem w jej stronę z taką siłą, że rozbiłam je jej na czole. W efekcie medium upadła nieprzytomna od niespodziewanego ataku.- Matko!!! Anna! ANNA!!! Co ja zrobiłam?!!!- Wpadłam w panikę już widząc, jak jej czaszka jest zgruchotana.- Opanuj się kobieto!- Mój stróż uderzył mnie skrzydłem w policzek tak mocno, że się przewróciłam. Ból przywrócił mi zimną krew i szybko skupiłam się, aby uleczyć obrażenia blondynki. W efekcie ma lekki wstrząs mózgu i leży nieprzytomna w swoim pokoju. Tamara i Rio zrobili obiad, Pilika zagoniła Jocko i Treya do sprzątania, a sama z Jun wybrały się na małe zakupy, Layserg i Morty poszli płacić rachunki, Faust ma przyjść po obiedzie sprawdzić stan poszkodowanej. Yoh trenuje w ogrodzie, a Len ma trening kilka kilometrów stąd w lesie.
   Ja przez cały czas siedziałam przy stole w kuchni i piłam litrami herbatę uspakajającą. Nikt nie mógł mnie oderwać od mojej czynności, prócz pęcherza. Moje moce również zaczęły się pokazywać wentylując chwilowo cały dolny poziom domu. Colorata siedziała na moim ramieniu i co jakiś czas wbijała mi szpony w ramię próbując pobudzić mój zdrowy rozsądek." Morderca", "Potwór". Ciągle słyszałam ten znienawidzony głos, ten który przyprawił mnie o strach przed burzą, która od dziecka była moją siłą. Największe masy powietrza i do tego woda oraz pioruny podczas takich burz byłam nie pokonana. Pokonałam najpotężniejszego smoka wiatru( moją babcię), ale później zjawił się ON. Zniszczył cały mój świat, to przez NIEGO odczuwam paraliż gdy słyszę grzmot, przez kilka lat nie mogłam poprawnie słyszeć, miałam wręcz dwu letni zanik słuchu. Dzięki moim zdolnością leczniczym doprowadziłam mój organizm do porządku, ale to zajęło mi lata, ponieważ tylko w pełnię staje się nieśmiertelna, niepokonana i tylko wtedy mogę się uleczyć, lecząc każdą żywą istotę w zasięgu kilku mil. Tylko w tą jedną noc mogłam uleczać obrażenia, dlatego zajęło mi to taki szmat czasu. Jestem magiem nieba, jestem bardzo potężna, ale moc wzrasta wraz z wiekiem i treningiem, dlatego kładę taki nacisk na naukę Tao. Jesteśmy wybrani, jest nas wielu, ale nie wszyscy przeżyją to co ma dla nas przyszłość.
-Megami?... Czy wszystko w porządku?- Zapytała zmartwiona różowooka siadając na przeciwko mnie. Jej smutek i niepewność biły od niej niczym ogień. Nie rozumiem jak ona może być tak nieśmiała od urodzenia, ale jest jak młodsza siostra, która wymaga ochrony i nie mogę jej zawieść. Trenuje, żeby ją chronić, bo jest moją rodziną. Tak samo jak Anna i Asakura. Są moją drugą rodziną. MOJĄ smoczą rodziną za których odpowiadam i dla których poświecę życie jeśli będzie trzeba.
- Nie martw się Tami. Wszystko gra. Jestem tylko zmartwiona.- Uśmiechnęłam się delikatnie, czułam jak jej smutek znika, a niepewność zanika.
- Nie martw się Anną. Powinna uniknąć jabłka... Wszyscy wiemy, że jeśli zapadniesz w trans każdy dźwięk i ruch może mieć nieprzewidziane skutki.... Dlatego nie boje się kiedy tu jesteś... Zastępujesz mi rodzinę dlatego od jutra będę trenować jeszcze więcej żebyś była ze mnie dumna!- Różowowłosa wstała z krzesła i podniosła pięść wysoko w powietrze. Jej uśmiech stał się śmiały, a z oczu biła radość i pewność siebie.
- Wierze w ciebie Tami.- Powiedziałam poważnie, ale z ciepłym uśmiechem, wybiegła z pomieszczenia prawie przewracając po drodze Mortiego, który wszedł niepewnie i spojrzał mi w oczy ukazując swój strach.
- Czy coś się stało?- Spytałam lekko zmartwiona.
- Martwię się o ciebie Megami. Jesteś taka smutna... Anna nic ci nie zrobi??- Spytał blondynek wbrew sobie zaśmiałam się lekko. Mogłam zabić panią demon, a on martwi się o mnie.
- Wszystko będzie dobrze. Nie przejmuj się mną.- Uśmiechnęłam się ciepło obserwując jak niski nastolatek robi zwrot i zdaje relacje przyjaciołom w salonie. Słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, więc ja poszłam do siebie przespać się z tym wszystkim. Po drodze spotkałam Fausta, który powiedział mi o poprawionym stanie Anny po czym już w pełni spokojna poszłam się położyć.

środa, 28 maja 2014

Przepraszam!!!!

Chwilowo nie mam weny i muszę pisać testy za tydzień, więc bardzo przepraszam, ale następny rozdział pojawi się za jakieś dwa tygodnie.... wybaczcie ;-) I dziękuje za wasze komentarze!! Postaram się spełnić wasze oczekiwania :-).... Jak się uda będzie wcześniej. ;-)

środa, 21 maja 2014

2. Strach przed burzą

Minęło kilka dni od mojej przeprowadzki z hotelu do domu Asakury. Zdążyłam poznać wszystkich, a oni mnie. Nie wiem, czy mam się cieszyć czy też nie. Mój ojciec jest bardzo ufny, ale mnie tego nie nauczył, wręcz nakazywał ostrożność.( Był etap, kiedy nie wolno mi było dotknąć plastikowego noża, bo mogę się skaleczyć =_=") To się nazywa ochronność smoka, mamy to zapisane w genach, do póki nie założymy rodziny lub nie spotkamy kogoś z kim stwarzamy ważne więzi nasz instynkt budzi się tylko gdy jesteśmy zagrożeni. Ja jestem dość interesującym "smokiem" pod tym względem, że jestem mało destrukcyjna jak moja rodzina. Zawsze staram się uciekać od przemocy, co zauważyli już przyjaciele Yoh, podczas poważnych sytuacji ja zachowuje całkowity spokój i zdrowo myślę, ale za to panikuje, gdy zobaczę pająka. Len uwielbia mnie śledzić wieczorami i myśli, że go nie słyszę. Layserg mało się odzywa, woli czytać i nie mieszać się w życie domowników. Jocko opowiada tak denne dowcipy, że nawet ja mam go dość. Pilika jest hałaśliwa i emocjonalna, uwielbia wyciągać mnie na zakupy lub gdzieś ze mną wychodzić podając się za moją siostrę, całkowicie zapominając o swoim bracie i moim chłodnym nastawieniu do dotykania moich włosów. Tamara jest cicha i nieśmiała jak wcześniej bardzo dobrze gotuje i często proszę ją o drugie śniadanie. Rio to zboczony kucharz, który reaguje tak na wszystkie kobiety i dziewczyny oraz dziewczynki. Faust to nekromanta już kilka razy bandażował mi rękę, bo "ktoś" nagle zaczął się drzeć o czwartej nad ranem, a ja ze strachu uderzyłam przez pomyłkę pięścią w lustro. Jun nad opiekuńcza siostra Lena, która kocha towarzystwo swego ducha i wielkie zakupy oraz ćwierkanie nad sowim malutkim braciszkiem. Morty ćwiczy w tajemnicy razem z Asakurą, aby zostać szamanem, Trey jak nie je to śpi, a jak nie robi dwóch wymienionych rzeczy to ucieka przed Piliką, która gania go z treningiem kiedy ją zbywam. Tak moje kilka dni były bardzo żywe i godne zapamiętania. Każdy z nas miał swój pokój na piętrze( moja zasługa w ciągu czterech dni wyremontowałam dom), pewnie dla tego był taki chaos, ale tragicznie nie było. Obecnie skończyłam przesuwać meble i dekorować ściany moimi zdjęciami z rodzinką. Książki, które kupiłam miałam poukładane na małym regale, zasłony, miękkie łóżko, toaletka, komódka przy łóżku, wazon z kwiatami, szafa na ubrania. Mój kremowo-fioletowy z akcentem brązu i bieli. Jako jedyna miałam miękki dywan w pokoju i pudełka z butami pod łóżkiem...Choć nie, Jun miała podobnie hehe.
- Megami! Nudzę się! Anna nie chcę mnie gonić.
- Jęczał mój stróż siadając na zwisającym stojaku dla ptaka( czy co tam to jest).
- To podrażnij Treya.- Powiedziałam z uśmiechem układając moje szkatułki i figurki z przezroczystego szkła lub cennych kamieni.
- Śpi, nie mam jak go obudzić, bo jego duch, ciągle mi odmraża pióra!- Krzyknęła bardzo zła.
- To powalcz z Mikiem albo Yoh.- Choćby nie wiem, co nie przerwę mojej pracy!
- Jeszcze nie odzyskali czucia w palcach.- Burknęła urażona, cóż gdybym nie była zajęta to bym się przejęła.
- Porób coś ze mną!!- Pisnęła roniąc... ogniste łzy?
- Przestań niszczyć mi podłogę!- Syknęłam, choć nie wyglądałam groźnie. Po chwili rozeszło się pukanie przerywając marudzenie feniksa.
- Kiedy obiad?- Spytał złotooki wchodząc po moim zawołaniu.
- Wtedy kiedy będzie.- Odpowiedziałam nie przerywając układania i poprawiania moich skarbów.
- Idę na miasto chcesz coś?- Spytał mnie Tao spojrzałam na niego lekko zdziwiona, co ja mogę chcieć?- Ciasto.- Odpowiedziałam wesoło ignorując jego zszokowaną minę.
- Jakie?- Spytał zrezygnowany.
- Bezowe! Tylko wiesz ma być słodkie i BEZOWE.- Powiedziałam bardzo wyraźnie podkreślając ostatnie słowo w szczególności.
- Coś jeszcze?- Jego wzrok krążył po moim pokoju jakby nie chciał stąd wyjść.
- Tak, Colorata ma listę zakupów.- Jak na zawołanie ptak usiadł na jego ramieniu, a przed nimi pojawiła się DŁUUUUUGA lista moich potrzeb.
- Na stoliku leży mój portfel... Tylko nie dawaj go chłopakom jasne?- Spojrzałam na niego poważnie, szaman tylko przytaknął marudząc pod nosem na wychodne. Nareszcie cisza i spokój. 
Kilka godzin później.......
 Wściekła Anna wparowała do domu wykrzykują swoje skargi na Bóg wie jak biednego człowieka, który przez przypadek wpadł na nią. Za nią wpadli chłopcy z zakupami, a za nimi duchy z zakupami pani demon.
- I jak?- Spytałam z wesołym uśmiechem.
- Na jakiego diabła ci hamak?!- Krzyknął fioletowłosy nie wiem czemu, ale przeszły mnie dreszcze ( podobne mam gdy ojciec podnosi głos na mnie bo pomalowałam usta błyszczykiem).
- Dramatyzujesz. Hamak zawsze się przyda... Masz ciasto?- Spytałam ignorując jego niebezpieczną aurą. Nagle na dworze zrobiło się czarno, a niebo rozświetlały błyskawice. Ogłuszające grzmoty rozległy się po okolicy. Odruchowo przyłożyłam dłonie do uszu  zamykając mocno oczy. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach, głowa zaczęła mnie boleć, ale strach, który nabyłam jako mała dziewczynka paraliżował mnie i odbierał zdrowy rozsądek.
- Megami!! Megami otrząśnij się!!... Megami! Jest dobrze, jego tu nie ma!!- Mój duch latał nade mną  i krzyczał tworząc wokół mnie jakby osłonę, przez którą nie przedostawał się dźwięk z zewnątrz.
- Yoh zabierz ją do pokoju.- Rozkazała zmartwiona Kyoyama. Problem jednak był taki, że wciąż byłam w... szoku i stałam twardo na ziemi.
- Megami mam twoje ciasto.- Powiedział Trey podnosząc pokrywkę gdzie znajdował się mój przysmak. W mgnieniu oka leżał z guzem na głowie, a sekundę później dostałam ciasto do rąk własnych. Dziwnym cudem nagle odżyłam i trzymałam tort jakby nic się nie stało.
- Idziemy królewno.- Szaman zaprowadził mnie do kuchni, gdzie otrzymał talerz kanapek i szklankę zimnego mleka po upalnym dniu.
- Wybacz za te grzmoty... Czasem jak się denerwuje nieświadomie przyzywam pioruny i błyskawice... Dlatego mam tu taki respekt, kiedy jestem poważnie zły potrafię porazić kogoś prądem. często nawet nie chcę, ale trudno jest mi to opanować, kiedy nigdy nie mogę trenować.- Tłumaczył mi się... No fajnie nie jestem jedynym magiem w tym domu i nie pyta się o mój strach. To dobrze na razie nie chcę o tym z nikim rozmawiać.
- Ja mam tak z wiatrem, ale taka mała wskazówka, spróbuj to kontrolować. W końcu to część ciebie.- Ukroiłam sobie kawał ciasta bezowego i zaczęłam go jeść całkowicie ignorując wyraz twarzy mojego towarzysza.
- Nie patrz tak na mnie. Wytrzymanie w tym hałasie kosztuje mnie sporo energii.- Mruknęłam nadymając lekko policzki.
- Dzięki za kolację... Nie jesteś wcale taka zła, jak myślałem wcześniej.- Powiedział odkładając talerz i szklankę do zlewu.
- Przed czy po tym jak usłyszałeś słowa Yoh.- Uśmiechnęłam się promiennie na zarumienionego chłopaka.- Po.- Mruknął ledwo słyszalnie( zapomniał, że wszystko słyszę hehe) po czym opuścił mnie sam na sam z wielkim tortem.                                                               


wtorek, 20 maja 2014

1. Spotkanie po latach

  Nadszedł czas wakacji! (Nareszcie nie muszę słuchać gadanin moich nauczycieli hihi). Szłam przez park próbując się zrelaksować, w turnieju nie miałam szansy walczyć z powodu mojego zdrowia, ale podobno jakiś psychopata chciał stworzyć świat tylko dla szamanów. Nawet nazwiska nie pamiętam, ale jakaś banda dzieci go pokonała, a turniej zawiesili na czas nie określony. Po głębszych przemyśleniach nie chce walczyć z kimś kto ma marzenia, a ja mu je zniszczę, bo mój duch jest niepokonany od stuleci. Moja znajoma Anna, kiedy dowiedziała się, że chcę startować nagle opuściła Izumo i wyjechała do Tokio z misją szkolenia swego narzeczonego.
- Eh!- Jęknęłam głośno na myśl o chłopakach. Żaden mi nie odpowiada, a jak już podpasuje z wyglądu to porozmawiać z nim nie potrafię, bo przecież nie zaczepię jakiegoś na ulicy i walnę tekst " Cześć jestem Meg, podobasz mi się wyjdziemy gdzieś?" To szczyt żenady... Choć cofam to mój ojciec i siostra są władcami żenady, głupoty i wszystkiego co się z tym kojarzy. Podczas moich przemyśleń nagle podbiegł do mnie jakiś... Elvis Presley?? A myślałam, że gość nie żyje!
- Zostań moją królową!- Krzyknął wyciągając zza pleców bukiet żółtych kwiatów... Skąd on je wziął??
- Słucham?- Spytałam nie wiedząc, czy dobrze usłyszałam. Czułam jak krew odchodzi mi z twarzy, a po plecach przechodzą ostrzegawcze dreszcze. Odruchowo moja ręka powędrowała za plecy, gdzie miałam sztylet na tego typu sytuacje " Miałeś racje tato zboczeńcy są wszędzie!!"
- Zostań mą damą serca!- Wykrzyknął próbując na mnie skoczyć, ale odruchowo kopnęłam go w miejsce gdzie światło dziennie nie dochodzi, po czym przyłożyłam srebrny sztylet do jego gardła ignorując jego zapłakaną twarz.
- ZBOCZENIEC!!!!!- Ryknęłam z całej siły uderzając go pięścią w policzek wcześniej szybko chowając sztylet do pochwy. Odleciał ładne parę metrów lądując na jakiś chłopakach z głośnym BUM. Przepraszam!- Krzyknęłam lekko krzywiąc się na ich jęki bólu.
- RIO!! Przestań podrywać... Jacie, ale laska!- Wykrzyknął niebiesko-włosy chłopak patrząc prosto na mnie, a ust ciekła mu ślina... Chyba muszę iść do domu.
- Poczekaj!- Krzyknął szatyn, którym był... YOH?????
- Asakura, co ty tu robisz?? Jeszcze żyjesz???- Spytałam zapominając o mojej ucieczce.
- Hehe, jeszcze.... Mieszkam niedaleko. Chodź Megami, Anna się ucieszy na twój widok.- Uśmiechnął się szeroko łapiąc mnie za ramię i prowadząc tylko sobie znanym kierunku.
- Chcesz wymigać się od treningu, mam rację?- Spytałam retorycznie otrzymując nerwowy uśmiech u nastolatka.
- A właśnie! Megami to mój duch stróż Amidamaru, Amidamaru to moja najlepsza i najulubieńsza siostra Megami i jej stróż Colorata, dla znajomych latający obiad.
- Mój duch nagle zionął ogniem w stronę mojego niby brata, który wrzeszcząc pobiegł przed siebie, a ja za nim śmiejąc się do łez. Ależ ja okrutna.
       Kiedy dotarliśmy do jego domu na powitanie wyszła nam Itako drąc się na wszystkich za przeszkodzenie jej w oglądaniu telenoweli.
- Przyprowadziłem Megami!- Wyszczerzył się chłopak z podpalonymi włosami. Przede mną stali chyba wszyscy kumple mojego jak on to lubił się określać brata =_=" Nie mamy ze sobą wspólnych więzów krwi, ale jesteśmy rodzeństwem w jego świecie. Mądry ten chłopak nie ma co.
- Megami tu jest?!- Krzyknęła krótkowłosa blondynka obracając się  wokół własnej osi. Zeskoczyłam z dachu i z delikatnym uśmiechem powiedział hej. Oczywiście Anna padła jak długa, ale szybko się podniosła trzymając się za lewą pierś i głośno oddychając wrzasnęła, a raczej pisnęła.
- Nie strasz mnie tak! To że twój ojciec przyprawia twoją matkę o zawał nie znaczy, że ty też możesz!- "Płakała" próbując uspokoić swoje nadwrażliwe serce.
- To w genach przechodzi moja kochana.- Zachichotałam wciąż się uśmiechając.
- Chłopaki to moja pierwsza mentorka Megami Dragneel wnuczka ognistego smoka i niebiańskiej smoczycy. To ona nauczyła mnie tego podejścia co mam teraz.- Wszyscy skierowali na mnie swój gniewny wzrok, ciekawe co ja zawiniłam, że szatyn jest głupi( no przesadzam potrafi być mądry, ale częściej ma głupi uśmiech i śpi całymi dniami. Leń jeden!).
- Tak Yoh zwłaszcza, że na każdym treningu śliniła się do mojego kuzyna.- Skomentowała kwaśno medium.
- Nie śliniłam tylko obserwowałam, a to różnica. Po drugie pluł kiedy mówił moje zauroczenie zmieniło się w obrzydzenie. Morał zaś z tej historii jest taki, że każdy kuzyn twej przyjaciółki ma w sobie krytyczną wadę.- Powiedziałam krzyżując ramiona na wysokości klatki piersiowej.
- A nie skończyłaś z nim po tym jak przez sen skrócił ci włosy?- Spytał szatynek mrucząc jakieś wyjaśnienia swoim kolegom.
- Ha! Dziadek i ojciec trzymali mnie we dwóch żebym nie zabiła tego drania... Nie tykaj moich włosów, bo skrócę cię o głowę.- Spojrzałam ostro na niebieskowłosą dziewczynę, która w czasie wyjaśnień zakradła się blisko mnie najwyraźniej chcąc zbadać moje włosy niepostrzeżenie( niestety mnie nie da się zaskoczyć zwłaszcza jeśli jestem w otoczeniu nieznajomych), oczywiście zemdlała ze strachu od mojego wzroku( oj chyba przesadziłam hihi).
- Hehe, ta słodka i niewinna dziewica to potwór jeśli zniszczycie jej włosy...- Brązowooki szaman po wyjaśnieniach poprosił jakiegoś blond szamana, aby zajął się za pewne młodszą siostrą chłopca od ślinienia się na mój widok.
- Meg poznaj moich przyjaciół Mortiego, Lena Tao i jego starszą siostrę Jun, Rio pewnie znasz, Trey jego młodsza siostra Pilika zemdlała, Jocko, Layserga i Fausta. Chłopaki poznajcie Megami.- Wyszczerzył się Asakura, a jego przyjaciele przywitali się tworząc szum. Jejku jak ja tego nie lubię! Zmusiłam się na uśmiech mimo bólu na hałas jaki sprawiali.
- Zamknąć się idioci! Głowa od was boli!- Chłopak o złotych oczach krzyknął na wszystkich uciszając ich do zera, co mnie co prawda miło zszokowało. Chyba zauważył, że krzyki nie wpływają na mnie dobrze.
- Jak się nazywa twój duch?- Spytał z kamiennym wyrazem twarzy.
- Colorata.- Odpowiedziałam, jak na zawołanie mój duch zaczął się stroszyć i przechadzać się po podwórku.
- Tylko nic mi nie spal ty chodzący obiedzie!!- Krzyczała Anna wymachując koralami na mojego stróża, który jak na złość palił jej trawę. Oczywiście ja biegłam za nimi śmiejąc się i krzycząc na itako, aby mi stróża nie wysłała w za światy( to nie możliwe,ale warte zabawy hehe)


Wprowadzenie


  Nazywam się Megami Dragneel. Moja matka ma moce duchowe, a ojciec jest smokiem. Stąd moje niebieskie oczy. Każdy mag ma inną magię. Moja matka jest magiem gwiezdnych duchów a jej magia działa jak foryoku, kiedy go jej zabraknie nic się nie dzieje. Za to kiedy mojemu ojcu, bratu, lub bliźniakom zabraknie magi umierają. Dragneel to bogata rodzina, która ma symbol smoka na swoim herbie( w końcu ma jakieś 500 lat). Mój dziadek Jude i babcia Layla( od strony matki) są poważni i bardziej skupiają się na zasadach młodej damy niż na wnukach. Mój brat jest narzeczonym Inume Takahashi, która jest pół demonem i córką wnuka wielkiego Lorda Inu no Taisho. Nie mam z nimi kontaktu, z powodu przeprowadzki na prywatną wyspę, ale moja młodsza siostra Luna dotrzymuje mi towarzystwa kiedy przestaje niszczyć i pluć ogniem jak nasz ojciec. Moja starsza siostra Nashi jest o dwa lata młodsza od Adala( dziwne imię, ale udajmy, że jest normalne) ma jakieś 20 lat to ona odziedziczyła firmę rodzinną. Jej magią są runy( niesamowite, bo tylko ona ma magię inną niż nasza rodzina, choć działa na podobnych zasadach) i zawsze walczy ogniem, który płynie w jej żyłach ponieważ na większą skalę traci nad nim kontrolę i wszystko niszczy hehe( to chyba rodzinne). Młodszy bliźniak Luny nazywa się Nalu( kolejny piękne imię) jest odważny, szybki, niezawodny jeśli chodzi o pakowanie się w kłopoty i jest najsłodszym urwisem jaki chodził po tej ziemi. Urobił sobie wszystkie kobiety w rodzinie nawet matkę, tak, że nawet jak ciocia Erza przychodzi i próbuje go zatłuc za zjedzenie jej ciastka truskawkowego zaczyna ronić łzy mobilizując siłę kobiet Dragneel i za kare pani czerwony demon kupuje mu kolejne ciastko. Oczywiście wszyscy są tego świadomi, ale nawet ojciec i dziadkowie mają słabośc do jego wielkich brązowych oczek. Mój drugi dziadek Igneel i babcia Grandini są bardzo mili i towarzyscy. Uwielbiam ich, zwłaszcza babcię po której odziedziczyłam w pewnym stopniu magię. Mój dziadek szkoli mnie w walce i znajduje mi mistrzów, aby uczyli mnie wszystkiego. Mój starszy braciszek nienawidzi obowiązków i robi wszystko żeby ich nie mieć. jest leniwy i silny jak ojciec, ale dba o nas najlepiej jak potrafi. Razem z ojcem wysyła na nas szpiegów i każe meldować każdy nas krok. Mimo mojego młodego wieku( 16 lat urodzona 17 lutego) mam ducha stróża feniksa, który jest tak niesamowicie rzadki i silny, że rada szamanów od razu wręczyła mi dzwonek wyroczni.


Colorata to feniks świata, co oznacza, że potrafi przekierować każdy atak przeciwnika( pochodzący z natury, bronie się nie liczą) na niego samego. Jej główna bronią jest światło, polega na zaślepieniu przeciwnika i szybkim kończącym ataku ostatecznym. Mój duch to... sympatyczny ptaszek, który łatwo się irytuje lub obrasta w pióra. Mimo swego piękna potrafi napędzić komuś stracha.


    Moja magia polega na walczeniu wiatrem. Moje emocje wpływają na temperaturę powietrza, oraz prędkość wiatru. Potrafię uzdrawiać, uleczać i przywracać do życia jednak tylko rośliny. Cóż na wstęp to by było na tyle, bo co ja będę się rozpisywać ;-P

Cześć wszystkim!!!!

To mój nowy blog. Mam ich kilka, ale marne mi powychodziły, mam nadzieje, że ten będzie udany! Regulamin jest znany jak świat, wiec nie będę was zanudzać zakazami. Chyba każdy już je pamięta??
Blog będzie łączył trzy anime, ale przede wszystkim skupie się na Shaman King. Ulepszę trochę postacie i dam trochę inną pozycje wydarzeń, wiec nie dziwcie się jak nagle szaman zacznie miotać ogniem. Życzę miłego czytania i proszę o komentarze ( z góry błagam o łagodne!!)
www.youtube.com/watch?v=lTGElV-2GQk

Magia i foryoku. Ciekawe czy uda mi się to pogodzić.