czwartek, 12 czerwca 2014

9. Nie tak łatwo być matką, a zwłaszcza gdy ojcem jest ten idiota!!

 
   Minął tydzień od przybycia Rose, a nasze życie zostało wywrócone do góry nogami. Codziennie któraś z dziewcząt brała różowowłosą na zakupy w celu zakupu ubrań na każdą porę dnia i roku. Layserg i Len zobowiązali się do zakupu mebli, a Trey i Yoh w ramach treningu wymalowali wolny pokój na rozmaite odcienie fioletu. Okazało się, że fioletooka uwielbia wróżki i wszystkie mityczne stwory, więc Jun zobowiązała się do namalowania wróżek na kwiatach, łące, rzece i niebie. Lampa ala latawiec w kształcie motyla zwisała z sufitu, jasne bukowe meble ozdobione były "tatuażami" z jednorożców, pegazów, feniksów, smoków i wielu innych baśniowych stworzeń. Na ścianie wisiały zdjęcia moich przyjaciół w grupkach po cztery osoby i jedno świeże, które zrobiliśmy kilka dni temu.
   Tak to był pracowity tydzień, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że tylko Tao potrafi ją ułożyć do snu po czym w środku nocy przychodzi do mnie lub do niego i do rana jedno z nas musi zarwać noc by znów ułożyć zapłakaną dziewczynkę do snu.
- Wyjaśnij mi, czemu tracili czas na pokój tego dziecka, skoro i tak w nim nie przebywa, a w tym czasie mogli przecież trenować!- Oburzała się Anna oskarżając mnie o robotę, której przecież sama nie mogłam wykonać.
- Dzisiaj pierwsze dzień szkoły dla naszej uczennicy!- Krzyczał wesoło Yoh, Trey za nimi zacierał ręce śmiejąc się maniakalnie... Zaraz!
- Przecież są wakacje.- Powiedział złotooki wchodząc z różowowłosą do jadalni, która bawiła się jego medalionem... Ciekawe skąd go ma... A mniejsza.
- Dzieci należy kształcić.- Powiedział Morty trzymając swój wzrok w ekranie monitora swego laptopa.
- Żeby wyrosły na mola komputerowego? Jak żyje nie.-
 -Pan i władca przemówił, a ja się zgadzam.- Na wpół przytomna zgodziłam się ze słowami maga, który uśmiechnął się dumnie.
- Przecież ona nic nie robi!- Oburzyła się medium nadymając policzki.
- Tak jak ty, ale Rose przynajmniej nie szkodzi moim oczom.- Len pokazał szereg białych zębów widząc Kyoyame w furii.
- Zabije cię Tao!!- Wrzasnęła wyciągając korale, nim zdążyłam zareagować przedmioty zaczęły wokół nas lewitować, co ja mówię! Wszystko włącznie z nami lewitowało, jakby nie było grawitacji! Spojrzałam w panice na siedmiolatkę. Fioletowłosy stał na ziemi wciąż trzymając dziewczynkę na rękach patrząc na nas oszołomiony i sparaliżowany. Jej włosy się unosiły, a oczy stały się czerwone.
- Nie dotykaj taty.- Z tymi słowami zemdlała, a wszystko spadło z hukiem na ziemie... no cóż Colorata w porę mnie złapała i bezboleśnie odstawiła na ziemie.
- Charakterek po tatusiu.- Starałam się zabrzmieć zabawnie, ale poprzednie wydarzenie nie dało mi być beztroskiej jak Asakurze, który poleciał opowiadać szamanom, co nasza nowa znajoma potrafi, a raczej czego nie potrafi kontrolować.
- Zostaw groźby na jutro Anno.- Powiedziałam chłodno czując jak gniew tłumi się w blondynce, ale moje oczy migające na czerwono skutecznie ją uciszyły. Wypuściłam głośno powietrze i przyłożyłam dłoń do czoło dziecka. Złotooki stał bez ruchu obserwując moje poczynania pytającym wzrokiem.
- Nie potrafię ustalić jej nagłego przypływu energii... Na pewno nie jest szamankom, ani magiem... To jakby była jej natura, przynajmniej w połowie.- Powiedziałam głaszcząc po włosach budzącą się różowowłosą.
- Co się stało?- Spytała rozglądając się po zdemolowanej jadalni. Nie wiem czemu, ale zaczęłam się śmiać.
- To długa historia.- Powiedziałam między śmiechem.
- Mój wyrok nie zniknie.- Syknęła wściekła Anna wychodząc na ganek i krzycząc na swych trenujących podwładnych, aby posprzątali pomieszczenie, w którym się znajdowałam.
- Swoją drogą... Niezły materiał wzięłaś na swego ojczyma.- Uśmiechnęłam się złośliwie na Tao, który nabrał kolorów na twarzy zaciskając mocno zęby, dziewczynka chyba nie załapała mojej złośliwości ponieważ zaczęła chichotać i mówić, że Len jest najlepszym tatą na świecie i nie wiedząc czemu ja stałam się jej mamą... Ten świat wariuje!!
- Megami??- Mój stróż uderzył mnie skrzydłem w tył głowy przywracając jednocześnie do rzeczywistości, po oświadczeniu z mamą na chwilę zatraciłam się w swoim małym świecie.
- Idźcie zjeść śniadanie, ja tu posprzątam.- Powiedziałam otrząsając się z szoku, fioletowłosy i fioletooka tylko skinęli i poszli, a raczej złotooki zaniósł Rose do kuchni na jej poranny posiłek.
    Szybko uwinęłam się z postawieniem mebli i wywianiem śmieci przez okno po czym poszłam do salonu, gdzie miałam zrobione przez siebie kanapki z herbatą. Czytając książkę o wychowaniu dzieci, nie dana mi była chwila spokoju, bo do pokoju wpadła cała gromada szamanów goniących siedmiolatkę.
- Wracaj tu ty skrzacie!- Krzyczał Trey bardzo poirytowany.
- Jedziesz na obóz!- Dołączył się Jocko trzymając się za uszy.
- Chłopaki??- Spytałam czując jak krew się we mnie gotuje, nie wiem dlaczego, ale nagle poczułam nagłą potrzebę powybijania ich co do jednego.
- W czym problem?- Syknęłam nie zważając na trzęsących się nastolatków.
- Nie mogę spać w nocy!!- Krzyknęli piskliwie chórem.
- A co ja mam powiedzieć?! Miałam tu trenować, a nie się bawić w waszą matkę!! Teraz siad!- Krzyknęłam uderzając pięścią w otwartą dłoń jak na komendę wszyscy usiedli na podłodze z większym lub mniejszym bólem.
- Mama straszna!- Rozbawiony głos dziewczynki przełamał moją chęć mordu. Siedziała na kanapie tam gdzie ja wcześniej i obserwował nas jakbyśmy urządzali specjalnie dla niej przedstawienie komediowe(, które dla niektórych mogło stać się pogrzebem!- Przepraszamy Megami!!!- Cisza tam próbuje tu przekazać historie mego życia!).
- Gdzie jest Len?- Spytałam rozglądając się za magiem elektryczności, który miał dzisiaj zając się nowym członkiem.
- Tata?? Poszedł trenować.- Uśmiechnęła się wesoło.
- Co? Dlaczego?? Ja dzisiaj miałam trenować! Od kilku dni nie trenowałam i... Chcesz się pobawić Rose?- Spytałam z demonicznym uśmieszkiem na twarzy, chłopcy uciekli aż się za nimi kurzyło, a radosny humorek siedmiolatki nie odstępował jej na krok. Tak więc razem wyruszyłyśmy trenować, znaczy zamiast ciężarków biegłam z różowowłosą na plecach, która była w niebo wzięta moją prędkością nad którą tak długi czas musiałam pracować. Później medytowałam, a Colorata i fioletooka bawiły się w chowanego. Szybko zjadłyśmy obiad, który przyrządził Rio i każdy poszedł na swój trening zostawiając sprzątanie Pilice, Tamarze i Mortiemu ponieważ nawet nasz Elvis musiał trenować pod rządami blond bogini z piekła rodem. Tym razem zdążyłam złapać Tao za kołnierz i zaciągnąć na polanę, gdzie miał wykonywać swoje zadania zabawiając przy okazji naszą"córkę", którą bardzo zaciekawiły włosy nastolatka. Oczywiście zaczął uciekać, a ponieważ ja się z niego śmiałam i może trochę naśmiewałam wylądowałam w stawie. Brudnym, śmierdzącym o mulistym dnie stawie! Rose jak na ironię była bardzo zadowolona z mojej kłótni z złotookim, który całkowicie ignorował moje krzyki.
  Wieczorem poszliśmy zjeść coś w jego apartamencie, ale po drodze zahaczyliśmy o kilka sklepów z żywnością, bo w lodówce nic nie miał( nie żeby to mnie zdziwiło).
- Jeśli chcesz możesz się wykąpać.- Powiedział kierując się pewnie do kuchni aby odstawić siatki. Mała Dragneel pobiegła do salonu krzycząc coś o swojej bajce, która musiała być w trybie natychmiastowym włączona. Kiedy ta hałaśliwa dwójka była zajęta sprzeczaniem się o pilota ja wzięłam długi i bardzo mydlany prysznic, aby pozbyć się zapachu zgniłych roślin z ciała i wodorostów z włosów.
- Tao jesteś martwy.- Zgrzytałam zębami krzywiąc się na odór tych roślin. Na szczęście dla niego miałam strój na przebranie w torbie, której dzięki Bogu nie zmoczył. Zawinęłam włosy w biały ręcznik i ubrałam niebieskie dresy z białą koszulką, bluzę od kompletu na wszelki wypadek powiesiłam na wieszaku w przedpokoju i skierowałam się do kuchni, gdzie była podana kolacja. Kiedy weszłam mag szybko się ulotnił pewnie dotarło do niego, że kąpiel jest niezbędna po pływaniu w tym zbiorników ścieków.
- Rose, nie jedz tak szybko, bo się udławisz.- Zachichotałam lekko widząc jak mała księżniczka stara się wepchnąć wszystko do buzi w trybie ekspresowym. Jak na złość miałam rację, zaczęła wydawać odgłosy kaszlu, jednak buzie miała zamkniętą.
- Wypluj!.- Nakazałam klepiąc ją po plecach i podkładając odruchowo rękę pod jej podbródek. Wypluła jedzenie i po kilku klepnięciach znów zaczęła jeść tym razem wolniej. Umyłam ręce i spojrzałam na kruchą istotkę siedzącą przy stole. W głowie miałam milion czarnych scenariuszy, które całkowicie odebrały mi apetyt. Po wejściu Lena dostrzegłam w jego oczach niepokój i smutek.
- Nie jesz?- Spytał chłodno próbując zatuszować swoje rozczarowanie.
- Zostawię trochę na później.- Uśmiechnęłam się ciepło, on tylko coś mruknął pod nosem i zaczął jeść. Tao miał dość dziwny zwyczaj jedzenia pikantnych posiłków. Chyba nasza dziewczynka chciała mu zaimponować, bo poprosiła o ostrą porcję ryżu. Lubiłam mocno przyprawione potrawy, ale niektóre dania tego chłopca potrafiły spalić mi język nie wspominając o gardle i przełyku. Tak więc Rose dostała miseczkę z pikantnym ryżem z kurczakiem i warzywami.- To jest na prawdę ostre.- Powiedział poważnie mag.
- Ja chcę to, co tata!- Pisnęła wyciągając rączki po miseczkę.
- Pójdę po mleko.- Powiedziałam już wiedząc co się stanie.
- 3...2...1...i.- Jak na zawołanie podałam mleko Rose, która nie wytrzymała przegryzienia ziaren papryczki chili i wybuchła piskami i płaczem.
- Mówiłem.- Powiedział spokojnie złotooki, mimo że dziecko właśnie piło drugą butelkę mleka... JEGO MLEKA. Kiedy skończyła trzecią butelkę odetchnęła z ulgą.
- Tatuś lubi ostre i... duże posiłki, ty takich nie możesz Rose. Będzie cię bolał brzuszek wiesz?- Spytałam spokojnie wiedząc jak ostre rzeczy wpływają na system trawienny, pół dnia w łazience murowane.
- Dlaczego tata może?- Ignorując moją radę drążyła swój problem z dąsami.-
 Tatuś jest duży i... Lubi takie jedzenie, a ty jesteś mała i nie możesz jeść takich rzeczy.- Powiedziałam spokojnie.
- Musi się uczyć na własnych błędach.- Stwierdził spokojnie mag zanosząc talerze do zlewu i zalewając je wodą.
- O tak pewnie. Może od razu wsadzimy ją do akwarium z piraniami?- Spytałam ironicznie.
- Ja tylko mówię. To twoje dziecko.- Powiedział wychodząc z kuchni.
- Moje?? Słucha panie mądry! Jesteś w tym ze mnę, czy ci się to podoba czy też nie.- Wskazałam na niego palcem oskarżycielsko.
- Nie mówiłem, że nie jestem z tobą. Stwierdzam tylko fakt, że jako matka podejmujesz ostateczne decyzje, przynajmniej dopóki ona jest dziewczyną.- Wskazał na siedmiolatkę, która zajęła się oglądaniem jakiejś bajki(, co za dobre dziecko).
- Słucham? Nie zrobisz z niej chłopaka!- Oburzyłam się wiedziałam, że możemy się tak kłócić do rana, ale niech mnie! Facet pożałuje, że się w ogóle urodził!
- Megami! Chodzimy mi oto, że nie wiem, jak się zając małym dzieckiem... Zwłaszcza dziewczynką. Ty masz rodzeństwo, masz rodziców, którzy cie kochają, ja tego nie mam, nie miałem i nie będę miał... Nie wiem jak być ojcem i wcale nie chcę nim być jasne?- Powiedział chłodno wychodząc na balkon. Spojrzałam na różowowłosą, która zasnęła (naprawdę dziwne dziecko) korzystając z chwili wolnej poszłam za tym upartym samolubem.
  Stał oparty o balustradę i wpatrywał się w oddalony horyzont.
- Słuchaj paniczu, nie chcę żebyś był jakimś idealnym ojcem, to co robisz jest w zupełności wystarczające.... Twój ojciec musiał być naprawdę opiekuńczy.- Spojrzałam na niego kątem oka starając się ocenić, czy jest wściekły lub czy powinnam brać nogi za pas.
- Skąd to możesz wiedzieć?- Spytał gorzko nie odrywając oczu od zachodzącego słońca.
- Nazwijmy to intuicją smoka.- Uśmiechnęłam się pogodnie.
- Meg... Tobie to przychodzi z lekkością, jesteś stworzona do bycia matką, ja się nie nadaje.- Mówił uparcie.
- Wezmę to za komplement... Ja mówię, że się nadajesz Lenny i jeśli ci życie miłe to nie zaprzeczysz.- Stwierdziłam sucho. Spojrzał na mnie z rozbawieniem, ale nie zaprzeczył.
- Czemu tak bardzo ci zależy na tym?- Spytał z tym złośliwym błyskiem w oczach. Ten to ma tupet!!
- Niby na czym?- Spytałam grając głupią na zwłokę.
- Przekonujesz mnie do bycia ojcem mimo, że mam 16 lat...- Nie dałam mu dokończyć ponieważ mocno uderzył go w głowę.
- Zboczeniec! Wcale nie oto mi chodzi!- Pisnęłam chcąc jak najszybciej wejść do środka, ale zatrzymał mnie z tym swoim irytującym uśmieszkiem! Matko jak ja go czasem nienawidzę!
- Czasem? To znaczy, że mnie lubisz?- Spytał z wrednym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy.
- Nie czytaj mi w myślach!- Krzyknęłam ignorując pytanie.
- Wiesz, co rodzice robią na zgodę?- Spytał całkowicie łamiąc moją przestrzeń osobistą jak na wezwanie odezwała się wroga część mnie.
- Dotknij mnie, a połamię ci wszystkie kości.- Syknęłam.
- Myślisz, że chcę to zrobić z tobą w tym wieku??- Spytał nie ukrywając swego rozbawienia.
- Po prostu kocham ci dokuczać. Tak uroczo się rumienisz gdy jesteś zakłopotana.- Nim zdążyłam wykonać mój prawy sierpowy po czułam coś na swoich ustach... Czy on mnie właśnie...? Nie wiem, co się stało, ani jak do tego doszło, ale to było naprawdę miłe.
- Naprawdę masz głębokie oczy.- Stwierdził, chwila moment! Kiedy on w ogóle przestał? Miałam cały czas otwarte oczy? Matko, co się ze mną dzieje??!!
- Choć królewno dziś zostaniesz u mnie. Pokój mojej siostry jest wolny, więc idź spać, bo dzisiaj twoja kolej niańczenia dzieciaka. Dobranoc.- Z tym zniknął. Momencik, przecież to ja dzisiaj w nocy usypiałam różowowłosą.
- Len, jesteś martwy! Nie ważne, co zrobisz jesteś trupem!- Warczałam kierując się do pokoju zielonowłosej, gdzie leżała już Rose. Tao jesteś martwy. Z tym usnęłam.


     Rozdział trochę dłuższy z powodu dłuższej przerwy. Mam nadzieje, że się wam podobał ;-)

3 komentarze:

  1. Hejka świetny blog połączyłaś na nim moje dwa ulubione anime.Co do rozdziału świetny nie moge sie doczekać następnej notki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podobały mi się te rozdziały które przeczytałam. Czułam to ciepło i chwilami łezka w oczku mi się kręciła.... na prawdę rozdziały były rewelacyjne.
    Czekam na kolejne...
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Komentarz miła rzecz, ucieszy mnie jeśli chcesz.
Proszę komentujcie, chciałabym poznać opinie na temat mojego bloga.