*Tamara*
Siedziałam na
ganku i obserwowałam jak Megami gra z Rose i Lenem w berka. Odkąd się pojawiło
to dziecko Meg w ogóle nie ma dla mnie czasu, do tego jeszcze Tao oświadczył,
że jest jego dziewczyną i zabiera ją na randki. Wiem, że Dragneel ma własne
życie i nie musi się mną zajmować, ale brakuje mi jej postawy matki. Moi
rodzice zginęli kiedy miałam jakieś trzy lata, wtedy poznałam ją. Trenowała i
uczyła się, ale mimo młodego wieku zastąpiła mi rodziców… Nie wiem, czy jestem
zazdrosna, ale czuje się zagrożono przez tą dziewczynkę, dlatego nie mam dla
niej wiele ciepłych uczuć.
- Tami?- Poderwałam głowę na znajomy głos. Blondynka
usiadła obok mnie i uśmiechnęła się ciepło. Odkąd zaczęła chodzić z tym gburem
znacznie mniej się uśmiecha, ale jest znacznie bardziej poważna i ma postawę
prawdziwej matki i żony, mimo ich ciągłych sprzeczek.
- Megami, co za miła
niespodzianka.- Uśmiechnęłam się sztucznie próbując zatuszować mój smutek.
-
Chyba cię ostatnio zaniedbałam… Bardzo cię za to przepraszam.- Powiedziała pocierając
mi lekko plecy. Biło od niej takie miłe ciepło czułam się bezpiecznie jak pod
skrzydłami matki.
- To nie twoja wina.- Powiedziałam utrzymując mój wzrok na
kolanach.
- Owszem moja! Jaka ze mnie matka jak zaniedbuje wszystkie swoje
dzieci?- Spytała naburmuszona, miała nadęte policzki i głowę skierowaną w innym
kierunku niż ja siedziałam. Zaśmiałam się cicho na jej wybryki, kiedy spojrzała
na mnie uśmiechała się szeroko pokazując swoje białe zęby i smocze kły.
-
Opowiedz mi historie o dwóch smokach.- Poprosiłam patrząc na nią poważnie, ale
jednocześnie miałam maślane oczy.
- Hai, hai. Mimo, ze słyszałaś ją miliony razy
opowiem ci ja jeszcze raz….
Dawno temu, w odległej krainie, kiedy światem
rządzili królowie na ziemi mieszkały smoki. Żyła pewna królowa o wielkim i
przepełnionym dobrocią sercu. Jej mąż był zapracowany i zakochany w
pieniądzach, miał bardzo trudny charakter i z powodu ciężkiego dzieciństwa nie
okazywał zbyt wiele uczuć, a raczej tych miłych. Jednak pewnego dnia królowa
Layla urodziła następczynię tronu, która podobnie jak ona miała w swoich żyłach
magię. Było to wówczas bardzo rzadkie i wręcz niespotykane. Księżniczka Lucy
dorastała w pałacu pod okiem służby i swej matki w ukryciu od ojca, który
nienawidził magii jeszcze bardziej niż smoków. Wraz z wiekiem jej moce rosły i
bardzo trudno było jej nad nimi zapanować, ale było coś jeszcze… Lucy była
pierwszym dzieckiem smoka i człowieka. Podobnie jak jej babcia urodziła córkę
dzięki pomocy smoka, taka Layla urodziła swe dziecko będąc ze smokiem. Nie kochała
swego małżonka i dlatego nie chciała z nim być. Jej córka dowiedziała się tego
w dniu jej śmierci rodzicielki. Miała siedem lat. Ojciec pogrążony w całkowitej
rozpaczy robił z dziewczynki idealną damę dworu, przygotowywał ją na przejęcie
tronu do czasu…
Lucy szła
korytarzami zamku, aż po żmudnych poszukiwaniach natrafiła na gabinet ojca.
Dzisiejszego dnia skończyła 18 lat i była pewna, że król ma dla niej
niespodziankę. Miała rację, jednak nie był to prezent, który by chciała.-
Jesteś dorosła, a moje królestwo potrzebuje więcej ziem, dlatego wyjdziesz za
księcia z ognistych ziem. Są to ziemie zamieszkane przez smoki, ale mają tam
wiele kopalń i bogactw…- Stary król spojrzał lodowato na zdenerwowaną córkę,
która zacisnęła pięści po obu stronach ciała i spojrzała wyzywająco na
mężczyznę.
- Sama zdecyduję za kogo wyjdę, nie możesz mnie zmusić.- Powiedziała
chłodno, blondyn spojrzał na nią rozbawiony po czym ryknął wzywając straż.
-
Zamknijcie księżniczkę w jej komnacie i nie wypuszczajcie, dopóki książę się tu
nie zjawi… Do tej pory ma być na samym chlebie i wodzie.- Powiedział wściekły.
Rycerze ze strachem zaprowadzili swą przyszłą królową do jej komnaty.
-
Przepraszamy wasza wysokość. Proszę nam wybaczyć.- Powiedział generał nie chcąc
spojrzeć swej pani w oczy. Blondynka tylko wypuściła głośno powietrze i
trzasnęła za sobą drzwiami. Kiedy doszła do swego łóżka usiadła na brzegu
wzięła poduszkę, położyła na niej głowę i krzyknęła ze wszystkich sił.
Przypominał to co prawda ryk smoka, który wszczął alarm w całym pałacu. Lucy
uśmiechnęła się maniakalnie i szybko ściągając z siebie suknię pokazała brązowe
spodnie i białą koszulę, które były nie do pomyślenia dla dam w tej erze. Spakowała
kilka ubrań na zmianę, przywiązała do bioder pas z pochwą i mieczem oraz kilka
sztyletów. Do torby wepchnęła podarowane przez ojca kamienie szlachetne i
wyruszyła na wieczną wyprawę. Zeszła z wierzy po winoroślach i w czarnym
płaszczu zniknęła na koniu w tłumie spanikowanych ludzi. Jechała długi okres
czasu, aż jej koń spłoszył się w środku lasu i zrzucił ją. Księżniczka straciła
przytomność, a brązowa klacz zniknęła w głębi lasu.
Brązowooka obudziła
się w grocie, było w niej ciepło, a grunt był miękki. Zapach był silny, ale nie
drażnił… Przypominał mieszankę lasu i wody źródlanej. Jaskinia jak jaskinia
była duża i ciągnęła się daleko w głąb. Księżniczka podniosła się i usiadła
próbując zrozumieć na czym leży.
- Natsu! Obudziła się!- Krzyczał jakiś
mężczyzna z czerwonym tatuażem pod prawym okiem stojąc kilka metrów od młodej
kobiety, która w mgnieniu oka stała z
wyciągniętym mieczem w jego kierunku. Miał krótkie proste granatowe
włosy i brązowe oczy. Ubrany w czarne spodnie i białą koszulę z doczepioną
brązową peleryną z kapturem. Nagle ziemia się za trzęsła, a do jaskini wszedł
wielki czerwony smok. Cóż przynajmniej wyjaśniło się, czemu leży w smoczym
gnieździe i dlaczego grota jest tak wielka. Spojrzała na młodego mężczyznę,
który wyszedł tak jakby nic się nie stało. Podniosła wzrok na czerwonego
giganta, który zmniejszył się o niecałą połowę, by zmieścić się do swego leża
podobnie jak inne silne smoki umiał panować nad swoim rozmiarem. Smok zwany
Natsu obniżył łeb i przyjrzał się nowemu przybyszowi milcząc przez cały czas.
-
Dziękuje za pomoc.- Przemówiła blondynka lekko kłaniając się w stronę wybawcy.
-
Nie boisz się mnie?- Spytał mocnym i chłodnym głosem chcąc zatuszować swoje
zdziwienie. Księżniczka schowała miecz i spojrzała tak samo zdezorientowana na
smoka.
- Dlaczego mam się ciebie bać? Ten człowiek żyje, więc nie możesz być zły…
To prosta logika… Panie Natsu?- Poprosiła nie pewnie. Gigant zaśmiał się ciepło
i radośnie pokazując w efekcie rzędy białych kłów.
- Natsu wystarczy,
blondyneczko.- Zaśmiała się smok zauważając jej nadymające się policzki.
Lucy.
Nazywam się Lucy.- Powiedziała oburzona brązowooka posyłając gadowi pełne
sztyletów spojrzenie.
- Dobrze Luce. Co robisz na moich ziemiach?- Spytał z
powagą zmieszaną z ciekawością.
- Ojciec chciał żebym została żoną pewnego
księcia… Słyszałam o nim wiele rzeczy czasem złe czasem dobre, ale nie chodzi
mi o plotki… Powiedzmy, że problem nie tkwi w moim niby narzeczonym, którego
nawet imienia nie znam, ale we mnie.- Odpowiedziała utrzymując swój wzrok na
łapach stwora.
- Jesteś księżniczką?- Spytał zdziwiony, kobieta tylko skinęła
twierdząco głową.
- Myślałem, że księżniczki są chude i nie groźne… Czemu masz
na sobie taki strój? To nawet damie nie wypada.- Mówił z zaintrygowaniem Natsu
obserwując swego nowego towarzysza zabaw.
- Nie twój interes.- Odpowiedziała
sucho niszcząc tym nadzieje gada na odpowiedzi do jego jakże ważnych pytań.
-
Nie musisz być taka ostra.- Odparł ponuro urażony brązowooki udając
obrażonego.
- A ty taki ciekawski. To nie grzeczne pytać kobietę o jej prywatne
sprawy.- Pouczyła go delikatnie księżniczka, a w zasadzie była księżniczka.
-
Nie widzę tu żadnej kobiety.- Zażartował samiec lekko trącając blondynkę swoim
silnym i długim ogonem.
- Natsu! Natsu!!... Tu jesteś ty wielki leniu!- Do leża
wkroczyła młoda kobieta o brązowych oczach, rozpuszczonych czerwonych włosach
za łopatki w srebrnej zbroi i przyczepionym mieczem do pasa.
- Czego chcesz
Erza?- Spytał zmęczony smok racząc spojrzeć na kobietę, która kipiała ze
złości.
- Nie porywaj kobiet z lasu! Co by było, gdyby ktoś cię widział?! Do
tego to mieszaniec!- Czerwonowłosa nie zauważyła blondynki, która zamarła w
miejscu na jej słowa.
- Chyba wiem. Gdybyś zapomniała sam to powiedziałem i
dlatego ona zostaje zemną!! Pamiętaj, że zawdzięczasz mi życie i to nie jedno…
Jeżeli włos jej z głowy spadnie nie ręczę za siebie zrozumiałaś?!- Ryknął
napinając mięśnie, jego skrzydła lekko odstawały, a ogon drgał w zdenerwowaniu.
Pokazał wojowniczce groźnie kły na dowód swej dominacji.( W końcu to smok,)
- Tak wasza wysokość.-
Brązowooka pokłoniła się i odeszła równie szybko jak się pojawiła.
- A ty dokąd
blondyneczko? Twoje miejsce jest tutaj… Chyba, ze wolisz natknąć się na tę
wariatkę z mieczem.- Czerwony gad ziewnął szeroko nie robiąc sobie nic z
kobiety, która mogłaby go z łatwością zabić podczas snu. Przynajmniej Lucy tak
myślała. Spojrzała podejrzliwie na czerwonego stwora, co ponoć żyje tylko w
bajkach i oparła się o jego bok w pobliży łap. Milczała, nie wiedziała co ma
powiedzieć i czy w ogóle powinna mówić. W końcu jej problem został rozwiązany
Natsu zbliżył do niej swój wielki łeb i zachichotał głęboko.
- Luce? Myślisz, że
możesz mnie oszukać? Jesteś pół smokiem to chyba tylko plus, nie?- Spytał nie
otwierając nawet oczu, ale wyraźnie czuł jej zapach i jak zdenerwowanie ją
opuszcza.
- Tylko ty tak uważasz… Nawet dla mojej matki byłam ciężarem.-
Powiedziała opierając czoło o podkulone nogi.
- Wiedziała, w co się pakuje będąc
ze smokiem. Sama jest sobie winna, teraz idź spać chyba miałaś dzisiaj za dużo
atrakcji.- Z tym zasnął otaczając kobietę gorącym oddechem zapewniając jej
pewne ciepły.
-Po raz pierwszy… czuję się bezpieczna.- Uśmiechnęła się ciepło
Lucy mówiąc szeptem słowa po których błyskawicznie zasnęła nie zauważając
lekkiego uśmiechu smoka.
Minęło wiele nocy
i jeszcze więcej dni odkąd „zaginiona”
księżniczka dołączyła do smoka, który okazał się synem króla wszystkich smoków
tak zwany alfa. Z biegiem czasu blondynka zaczęła dogadywać się z tak zwanymi
magami, którzy był do niej bardzo podobni. Niestety jej smocze cechy zaczęły
się budzić odróżniając ją znacznie od ludzi i czarodziei. Nie była również tak
silna, czy szybka jak smoki, więc przez niektórych mieszkańców wioski była
odrzucana za połowę bycia smokiem zaś w pobliżu Królestwa Smoków przez młode i
aroganckie smoki była odrzucana z powodu bycia połowie człowiekiem. Natsu
jednak spędzał z nią wiele czasu głównie w swej smoczej i zarazem oryginalnej
postaci. Uczył ją jak być jedną z nich, ona zaś dotrzymywała mu towarzystwa. W
ten sposób mijał czas nim się obejrzeli zaczęła się jesień, a chwilę później
nastała zima. Miłość kwitła i mimo nie wypowiedzianych słów małe czyny bardzo
wyraźnie ją pokazywały. Wraz z mocniejszym uczuciem nastała wiosna i
znienawidzony przez smoki sezon godowy.
Była to pierwsza
wiosenna noc, jak również pierwsza transformacja Lucy, która była do tego
przygotowywana przez odnalezionego ojca, który był zupełnym przeciwieństwem
króla, który był tak zapatrzony w swe papiery i pieniądze, że całkowicie
zapomniał o swym dziecku. Hoshi gwiezdny smok pomógł córce zapanować nad swym
gniewem i pokazał jej świat pełen ciepła zapewniając jej ochronę i dom pod
postacią ojca.
- Gotowa młoda?- Spytał granatowy smok z srebrnym brzuchem i
złotymi oczami.
- Jak nigdy.- Odpowiedziała podekscytowana zamykając oczy i
podnosząc twarz tak, aby księżyc na nią padał.
- Skup się…. Tak doskonale…. Nie
rozpraszaj się…- Mówił cicho smok obserwując jak blondynka przybiera postać
smoka na jego oczach. Była srebrna, ale brzuch i skrzydła miała ciemno srebrne.
Brązowe oczy, białe kły, długa szyja i ogon z ciemną końcówką. Rozciągnęła
skrzydła i poleciała wysoko ponad chmury.
- Niesamowite.- Powiedziała
podziwiając mały świat pod nią.
- Ścigamy się do tamtej góry?- Spytał Hoshi
doganiając swą pierworodną.
- Kto ostatni łowi ryby!- Krzyknęła puszczając się
do przodu z niesamowitą prędkością.
- Czekaj na mnie!- Krzyknął złotooki lecąc
za córką, którą rozpierała energia nagromadzona przez osiemnaście lat. Gdy
wreszcie dotarł na wierzchołek góry spojrzał obrażony na swą pociechę, która odleciała
jak tylko wylądował.
- Natsu… Miej na nią oko.- Powiedział stary samiec kierując
swe słowa w stronę gwiazd.
- A ty dokąd?? Już zapomniałaś o mnie?- Spytał młody
czerwony samiec pokazując białe kły w rozbawionym uśmiechu.
- Natsu!
Wystraszyłeś mnie! Nie rób tak więcej.- Powiedziała lądując na polanie patrząc na przyjaciela, któremu uśmiech nie
schodził z twarzy.
- Rozluźnij się trochę.- Szturchnął ją i ruchem głowy
zachęcił aby poszła za nim.
- Duży ten las.- Przemówiła Lucy łamiąc ciszę.
-
Jeszcze nic nie widziałaś, ale dzisiaj pokaże ci moje ulubione miejsce.- Powiedział
ocierając się lekko o nią.
- Myślałam, że
jest to twoje gniazdo.- Zachichotała brązowooka słysząc marudzenie samca, który
prychnął w ramach obrazy, ale dalej szedł przed siebie. W końcu doszli do
ogromnej polany przepełnionej kwiatami i świetlikami. Na skraju znajdowało się ogromne
jezioro do którego wpływały pojedyncze strumienie.
- Pięknie.- Szepnęła
podziwiając cały kraj obraz.
- Cieszę się, że ci się podoba.- Smok delikatnie
otarł pyskiem szyję samicy, która odwzajemniła miły gest.
Rano srebrna smocza
samica obudziła się obok swego partnera. Słysząc znajome głosy wstała i
skierowała się w stronę lasu skąd dobiegały ludzkie głosy. Szła szybko próbując
przypomnieć sobie te znajome głosy. Kiedy usłyszała krzyk młodszej siostry
Natsu zaczęła biec. Niszcząc drzewa na swej drodze wybiegła na plac powalonych
drzew. Wendy związana sznurami przez rycerzy miała zostać zabita. Gniew urósł w
brązowookiej do tego stopnia, że nie zawahała się zranić ludzi swoim
niszczycielskim złotym ogniem, który normalnie nie służył do ranienia, lecz do
leczenia. Liny zostały zniszczone, a jasny niebieski smok z białym czubkiem na
ogonie ruszył zawiadomić smoki o ataku ludzi na smoki na ich terytorium. Jednak
była to pułapka. Lucy została skuta łańcuchami, kiedy z za rycerzy wyszedł jej
ojczym. Król postawił nogę na jej pysku i uśmiechnął się maniakalnie.
- Zabić
smoka!- Krzyknął doskonale wiedząc, że brązowooka nie opanowała jeszcze
panowania nad swym rozmiarem. W napadzie strachu bezwiednie zmniejszała się w celu lepszego
ataku, zaś w napadzie gniewu rosła. Z lasu wyszedł młody mężczyzna o różowych
kolczastych włosach i orzechowych oczach ubrany w czarną koszulę z
pomarańczowymi poletami na ramionach i białymi spodniami. W lewej ręce trzymał
miecz, a na jego twarzy było widać jedynie gniew.
- Wynoście się z moich ziem!-
Krzyknął władczo idąc pewnie na przód, w końcu stanął, przed smokiem który
zaczął rosnąć niszcząc przy tym łańcuchy.
- To mój smok!- Krzyknął król, w
jednej chwili leżał na ziemi, nad nim stał różowowłosy trzymając końcówkę
miecza przy jego gardle.
- Wszystkie smoki z Ognistej Ziemi są na moje rozkazy.
Należą też do mnie! Macie opuścić moje ziemię i więcej się tu nie zjawiać!
Inaczej…- Miecz księcia był otoczony przez ogień. Żołnierze uciekli w popłochu,
a Król z przysięgając zemstę ruszył za nimi. Natsu przybrał swoja oryginalną postać i podszedł do samicy,
która mimo bycia w swej oryginalnej formie wciąż była niższa i mniejsza niż
on.
- Mogłaś zginąć rozumiesz?- Spytał chłodno.
- Przepraszam! Po prostu… Usłyszałam
znajome głosy, później poczułam krew i… coś we mnie pękło.- Lucy utrzymywała swój
wzrok na lesie nie chcąc widzieć wściekłego wzroku partnera.
- Nie rób tak
więcej. Nie uciekaj ode mnie już nigdy. Mów mi zawsze gdzie idziesz o każdej
porze dnia i oceny… Mów mi o wszystkim, nie mogę cię stracić. Zrozum Luce, że
jesteś moją partnerką, na zawsze i nie wiem co zrobię jeśli cię stracę.-
Czerwony smok przytulił brązowooką,
ocierając łbem o jej.
Historia ta
zakończyła się szczęśliwie, Książę stał się wkrótce królem, a jego wieczna
partnerka urodziła mu zdrowego i tak samo gęstego następcę oraz dwie córki,
które były idealnymi mieszankami obu smoków. Od tego czasu ich dzieci
kontynuowały naukę i tak powstali smoczy magowie.- Megami uśmiechnęła się
ciepło mówiąc mi zakończenie, w połowie dosiadła się Rose słuchając z zapartym
tchem opowieści od dwóch smokach, które nadały początek najsilniejszym magom na
tym świecie, którzy przez ludzki strach muszą żyć w tajemnicy.
- Uwielbiam tą
historię.- Powiedziałam z delikatnym uśmiechem.
- Tak! Ładna bajka!- Przytaknęła
ochoczo różowowłosa.
- To nie bajka. To historia o smoczych magach.-
Powiedziałam obojętnym głosem.
- Tamara. Ona jest tylko dzieckiem nie rozróżnia
bajek od legend.- Powiedział Len podchodząc do nas broniąc tego dziecka.
- Lenny
idźcie do domu, ja zaraz do was dojdę.- Powiedziała Dragneel, trzymając prawą
rękę na moim lewym ramieniu. Dwójka zjadaczy czasu wykonała jej prośbę i weszła
do środka.
- Przepraszam… Przepraszam, że nie spędzam z tobą tyle czasu, co
wcześniej, ale jeśli będziesz chciała porozmawiać lub będziesz potrzebowała
pomocy zawsze możesz na mnie liczyć. Pamiętaj, to między nami się nie zmieni. W
końcu jesteś moją starszą córeczką.- Jej głos był taki ciepły i radosny.
Zmierzwiła mi grzywkę i mocno przytuliła. Naprawdę potrzebowałam tego.
- Dziękuje…
Megi.- Odwzajemniłam jej uścisk próbując powstrzymać napływające łzy.
- Płacz
Tami, jestem tu.- Po tym rozpłakałam się na dobre, szukając w blondynce ciepła
i bezpieczeństwa, które tylko ona przez te wszystkie lata mi dostarczyła.
Czułam jak moje serce staje się lżejsze, a moja pewność siebie wzrasta jeszcze
bardziej. Teraz jestem cieniem dawnej siebie i jestem dumna ze swej zmiany.
Konczi( lis) i Ponczi (szop/bóbr)
Powyżej są moje duchy stróże( nie wiem, czemu mnie na nie skazano=="), a to ja. Po treningach z Megami jestem silniejsza niż wcześniej.
Uwaga!!!
Przepraszam wszystkich bardzo za tak duże opóźnienie, ale miałam kilka spraw na głowie. Mam nadzieje, że fanom Fairy Tail ten rozdział się spodoba. Ten zrobiłam jako Tamara ponieważ skupiłam się na Megami i jej życiu osobistym tworząc z reszty tło. Choć i taka mało napisałam postaram się dać więcej podobnych rozdziałów w przyszłości. Na dobranoc pragnę polecić tego bloga. Jest naprawdę ciekawy, jednak dla fanów SK polecam go najbardziej( wiecie znana fabuła itp., itd.) Pozdrawiam i czekam na komentarze ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz miła rzecz, ucieszy mnie jeśli chcesz.
Proszę komentujcie, chciałabym poznać opinie na temat mojego bloga.