Uwaga!!!!
Z góry przepraszam za błędy, wybaczcie, ale napadła mnie wena, więc napisałam, a i naprawdę będę starała się pisać chociaż raz na tydzień, ale nic nie obiecuje. Mam kilka wizyt w szpitalu i pisze w wolnym czasie, więc... Pozdrawiam i życzę miłego czytania ;-)
*Layserg*
Ostatnio Len i Megami się do siebie zbliżyli. Nie jestem zazdrosny, a
raczej… nie widzę Meg w ten sposób, co Tao. Jest jak siostra, a nawet matka.
Nie wiem dlaczego! Irytuje mnie fakt, że jest jakieś dwa lata starsza od Yoh, z
początku wręcz identyczna z zachowania jak on, ale… Z czasem stała się
poważniejsza i ten no… bardziej czuła? Nie umiem tego opisać, jednego dnia jest
beztroska i wesoła zaś drugiego ciepła i opiekuńcza. Chyba naprawdę ma w sobie
krew smoka i ten ich instynkt, ale nie o tym teraz chce mówić. Jak wszyscy już
wiedzą jutro zaczyna się rok szkolny, a ja jestem najmłodszy z naszej rodzinki.
Mam trzynaście lat i nigdy jeszcze nie miałem rodziców na moich… na niczym. W końcu
od siedmiu lat jestem sierotą! Nie wiem, a raczej nie pamiętam miłości
rodziców. Dlatego chcę, aby Dragneel przyszła na moje rozpoczęcie roku jako
moja siostra. Niestety ciągle jest gdzieś ciągnięta przez tą małą zarazę! Jest
jeszcze gorsza niż Tao gdy zobaczy swe ulubione mleko!( Mleko to mleko no
ludzie, co za różnica w jakim opakowaniu?!==”).
- Co chcesz?- Spytał złotooki
wyrywając mnie z transu. Spojrzałem na niego ze strachem. Jeszcze tego mi
brakuje, umrzeć z porażenia prądem.
- Meg szybko nie będzie wolna, chcesz coś?-
Spytał obojętnie jak zwykle z resztą, ale tym razem nie chciał zabić mnie
wzrokiem.(Lays.- Mamy postęp, brawa dla pana zimnokrwistego!-Len- Siedź cicho
bo zostanie z ciebie proch!-Meg.- Nie słuchaj go! On tylko chce być groźny
hehe.- Lays.- On zawsze jest groźny! ><”)
- Nie! Znaczy tak, znaczy…-
Przerwał moje nerwowe gadanie uciszając mnie ruchem ręki.
- Wykrztuś to z
siebie.- Rozkazał zirytowany moim niezdecydowaniem.
- Jutro mam rozpoczęcie roku
i…- Znów mi przerwał, tym razem mierzwiąc włosy. Czułem się dziwnie, był ode
mnie wyższy o jakieś dwie głowy i nie zapowiadało się, żeby przestał rosnąć(
Chyba warto pić mleko;-) ).
- Nie da rady Meg idzie z Rose, ale… Zobaczę, co da
się zrobić. W każdym bądź razie będzie.- Powiedział z tajemniczym uśmiechem i
wyszedł z kuchni z butelką mleka… Tą litrową. Nie wiedziałem co powiedzieć,
więc spędziłem mój dzień, a raczej połowę tak jak zwykle, uczyłem się z książek
do gimnazjum do obiadu, później trenowałem do kolacji unikając Anny jak ognia,
a po kolacji i prysznicu wróciłem do czytania kolejnego tomu powieści detektywistycznej przy której jak zwykłe zasnąłem.
Obudziłem się koło siódmej, zjadłem śniadanie, zaliczyłem szybki trening
na rozbudzenie, a później poszedłem się umyć i ubrać w strój galowy. Biała
koszula, bordowy krawat, czarna kamizelka i czarne spodnie z czarnymi butami.
Wyszedłem przed czasem, aby na pewno się nie spóźnić( nawyk od Tao). Musiałem
jechać autobusem, tramwajem i znów autobusem! Oświadczam wszystkim wszem i
wobec, że nienawidzę mojego gimnazjum!
Dotarłem do szkoły półgodziny przed rozpoczęciem uroczystości
i zająłem wyznaczone miejsce w rzędzie krzeseł dla mojej klasy. Za dziesięć dziesiąta
byli chyba wszyscy, siedziałem na wylocie i obserwowałem jak dzieciaki
przychodzą ze swoimi rodzinami i jak na złość na salę gimnastycznej wpadła ta
mała zaraza!... Chwila moment, co ona tu robi? Za nią weszła… przysiągłbym, że
starsza wersja Megami. Obok niej był… LEN?!!! Co tu się wyrabia?!
- Layserg!-
Blondynka podeszła do mnie szybko wstałem odruchowo i bardzo tego żałowałem.
Myślałem, że mnie udusi.
- To ja młody. Mam specjalny pierścień na takie okazje,
więc się o nic nie martw.- Powiedziała cicho, tak że nikt jej nie usłyszał.
-
Powodzenia synku! Nawet tata urwał się ze spotkania dla ciebie.- Powiedziała
radośnie… Trochę mnie to przytłacza… Może dlatego, że wciąż mnie trzymała w
morderczym uścisku. Jak nie Rio to Meg, ciekawe kto następny w kolejce.
- Mamo…
Powietrza…- Wystękałem. Szybko mnie puściła, ale poprawiła mi włosy i krawat…
oraz kołnierz i kamizelkę po czym( dzięki Bogu) zawołał ją „mój tata” i mogłem
odetchnąć. Ceremonia zakończyła się dość szybko, więc wszyscy rozeszli się do swoich klas wraz z osobami towarzyszącymi. Moja nauczycielka Hime Sakura
uczyła historii, więc zaczęła opowiadać o wszystkim według godzin i dat. Co
jakiś czas poprawiała przy tym swoje duże okulary z czarnymi oprawkami
ukrywającymi jej ciemne zielone oczy. Rude włosy związane miała w kok, a jej
strój przypominał stewardesę. Niewysoka w czarnych szpilkach wyglądała na
młodą, choć ględziła jak stara babcia. Wszyscy zaczęli przysypiać, ale wtrącił
się Len.
- Wybaczy pani, ale jak pani wie, jest to dzień pracy i tak się składa,
że za chwilę mam spotkanie, więc jeśli byłaby pani tak miła i pominęła lata
siedemdziesiąte byłbym bardzo wdzięczny.- Może i brzmiał miło, choć trochę
niegrzecznie się zachował, to jego ostre spojrzenie było dalekie od jego miłych
słówek.
- Oczywiście panie…- Ruda kobieta jakby ignorowała jego niegrzeczne
zachowanie… Błagam nie mówcie mi, że zakochała się w moim starym!... Albo
starszym przyjacielu, w obu przypadkach jest źle.
- Lian Diethel.- Powiedział
surowo… Jak tak mu się przyjrzę, to miał bordową koszulę srebrny krawat i
czarne spodnie z dopasowanymi butami. Złote oczy znajdowały się za okularami z
ciemnymi fioletowymi oprawkami, a włosy miał krótkie i ciemno fioletowe w odróżnieniu
od jego nastoletnich, które miał jasne. Jednak oczy miał tego samego koloru.
Moja „mama” miała krótkie jasne blond włosy do ramion mocno pofalowane, delikatny makijaż podkreślający
jej niebieskie oczy. Ubrana w biała koszulę z krótkim rękawkiem i obcisłe
jeansowe spodnie z czerwonymi szpilkami. Sięgała Tao do ramienia, a on był na
pewno wysoki. Zielonooka nauczycielka dość szybko podała nam nasze plany i
najbliższe propozycje wycieczek, a z tym się rozeszliśmy.
- Adoptowali państwo
syna?- Spytała nagle pani Sakura zatrzymując nas przy drzwiach. Stanąłem
wmurowany. Już się wydało?
- A nawet jeśli? Może to mój brat, kuzyn, albo
ktokolwiek. Nie twój interes panienko, ale na pewno jest MOIM dzieckiem i jedna
skarga, a nie ręczę za siebie. Czy to jasne?- Złotooki położył mi rękę na
ramieniu i spojrzał z mordem w oczach na moja wychowawczynię, która zbladła i wróciła
szybko do klasy płacząc przerażona ciche pożegnanie.
- To było trochę za ostre
kochanie.- Powiedziała Megami trzymając Rose na prawym biodrze.
- Nie mój
problem! A co jeśli by miał amnezje albo by nie wiedział, że został adoptowany?
Ta cała nauczycielka ma niewyparzony język i dopilnuje, żeby został przepisany
do szkoły prywatnej.- Tao naprawdę wczuł się w rolę, do tego cały czas trzymał
rękę na moim ramieniu… Przez chwilę poczułem się jak dawniej.
- Kotku, wiesz, że
ja nie żałuje pieniędzy, ale czy nie będą mu tam bardziej dokuczać? Lays ma
delikatny charakter…- Dragneel również wczuła się w rolę… Ciekawe, czy wiedzą,
że to tylko na niby, ale… Nie chcę, żeby to się skończyło. Chce mieć takich rodziców
już na zawsze… mimo, że to trochę dziwne.
- Jini raz nim zamotała i już go skreślasz,
chłopak ma się nauczyć odpowiedzialności i stanowczości, a tutaj… ciamajda z
niego wyrośnie.- Nawet Lian Diethel był surowy i gburowaty jak Len Tao eh.
- Rób
jak uważasz skarbie.- Niebieskooka celowo ignorowała imię fioletowłosego i nie
wiem, czy zdają sobie z tego sprawę, ale nie są moimi…
- Właśnie młody, od teraz
jesteś naszym synem, znaczy tych nas.- Złotooki wskazał na siebie i swoją am
żonę?... czytać w myślach umie czy jak?!!
- Tak! Załatwiłam wszystkie papiery, o
nic nie musisz się martwić, tylko musisz zapamiętać nasze imiona… dostaniesz
też nasze wszelkie dane rodzicielskie, więc nie martw się… A i jeszcze jedno
poznaj swoja siostrę!- Radosna Megami właśnie zniszczyła mi całe życie.
- Nie
załamuj się, też mi nie na rękę, że mam żonę i dwójkę dzieci.- Len po raz
pierwszy dał mi słaby uśmiech, a jego oczy błyszczały z natłoku różnym miłych i
ciepłych uczuć.
- To jedziemy na jednym wózku?- Spytałem retorycznie, on tylko
zaśmiał się głośno klepiąc mnie po plecach kierując się do czarnego mercedesa z
gwiazdami w oczach.
- Wsiadać… na reszcie poprowadzę moje cudo.- Mówił z rozmarzonym
uśmiechem.
- Na mnie tak nie reaguje.- Burknęła blondynka zapinając różowowłosą w
jej foteliku i siadając z przodu.
- Am Len, Meg… Za trzy dni jest długi weekend
i nie macie planów prawda?- Spytałem z nerwowym uśmiechem widząc, co jest
napisane na tych całych kartkach z datami i planem lekcji. Mag elektryczności
spojrzał na mnie przez lusterko kierowcy z pytającym wzrokiem.
- Widzicie… Każda
klasa ma cztery dni integracji ze sobą i… dla nas to wypada w ten weekend i…
mamy jechać z najbliższą rodziną.- Powiedziałem upewniając się w między czasie,
czy dobrze czytam.
- Cztery dni… z wami… pod jednym dachem?- Spytał Tao czując, że zaraz wpadnie w depresję.
- JEJ!! Wycieczka!!- Piszczała fioletooka
.- Jej
cztery dni z zarazą! Nie mogę się doczekać!- Powiedziałem z ironiczną
wesołością. Dzieciak chyba mnie zignorował bo zaczął chichotać, a Meg
uśmiechała się jak dzika.
- Błagam niech ten koszmar się wreszcie skończy.- Len
i ja powiedzieliśmy to jednocześnie powodując u czarodziejki powietrza napad
śmiechu. Cóż moje życzenie się spełni… Chyba już nigdy nic sobie nie zażyczę!
No muszę przyznać, że Lyserg się nie źle wkopał (Tak zwane zalety młodego wieku xD). Na prawdę mu współczuję... Gimnazjum to zło... pamiętaj o tym! (Mam swoje powody by tak twierdzić). Ale bardzo fajny rozdział. Zaskoczyła mnie postawa Len'a, który zachował się jak dojrzały nie tylko facet, ale i ojciec. I scena z rozpoczęciem roku, też była zabawna. Nie za bardzo skojarzyłam, ale chyba dostał od Megami amulet, który zmieniał wygląd..? jeśli dobrze zrozumiałam. No nic. Jedynie co ci powiem, to pisz dalej. Jestem ciekawa, kolejnych części.
OdpowiedzUsuńTak dobrze zrozumiałaś i dzięki za miłe słowa ;-) Ja również czekam na nowe części na twoim blogu :-) Pozdr.
UsuńO to się nie martw... już tam coś dodałam xD.
Usuń