Po śniadaniu jak obiecałam poszliśmy do wesołego miasteczka, Tamara wyszukała dla mnie czapkę z daszkiem, aby zasłonić worek z lodem bez którego wyjście się nie obeszło. Lays i Len mieli trening na rozgrzewkę, więc wraz z bandą nadpobudliwych dzieci ruszyłam do ziemi zabaw i wrzasków. Różowołosa i niebieskowłosa trzymały się mnie kurczowo, co chwila przeciągając mnie w różne wystawy ubrań lub cukierni. Szamani biegli przodem nie patrząc, czy ich sponsor za nimi nadąża. Anna szła przede mną, raz na jakiś czas oglądała się za siebie, czy na pewno za nią idę. Jun od jakiegoś czasu pojawiała się i znikała z mojego radaru niczym ninja, więc już przyzwyczaiłam się, że raz na śniadaniu jest, a później przez kilka dni się nie pojawia. Faust jak zwykle pracował i nie miał dla nas czasu, więc byłam skazana na towarzystwo dorastających nastolatków.
- Megami!! Park rozrywki jest przed nami szybciej!!- Krzyczał Yoh skacząc wokół mnie z wielkim uśmiechem.
- Spokojnie, przecież idę.- Uśmiechnęłam się ciepło widząc tętniącego życiem brata. Zapłaciłam za wejście, rozdałam dzieciakom bilety i zniknęli mi z oczu za nim zdążyłam wygłosić swój monolog bezpieczeństwa.
- Megami! Chodźmy na lody!-
- Nie Megami chodźmy na diabelski młyn!-
- Gdzie tu jest jakiś bar?- Boże zabij mnie! Płakałam wewnętrznie ciągnięta w trzy strony przez trzy przyjaciółki.
- Muszę do łazienki!- Pisnęłam czując jak wykręcają mi nadgarstki. Jak tylko mnie puściły pędem pobiegłam do pierwszej lepszej toalety, aby mieć chwilę wytchnienia. Wyrzuciłam worek z lodem, poprawiłam włosy i wyszłam kierując się do pobliskiego baru. Zamówiłam zapiekankę i wodę, po dostaniu zamówienia usiadłam przy jednym ze stolików pod parasolką i czekałam na trzy sierotki Marysie, które biegały po całym parku nawołując mnie. Co parę minut mnie mijały, a ja spokojnie jadłam cierpliwie czekając aż mnie zauważą. Chyba dały sobie spokój z poszukiwaniami, bo zobaczyłam jak idą w stronę kolejki górskiej... Swoją drogą, ciekawe z jakiej okazji dzisiaj jest ten... festiwal. Moje rozmyślenia przerwał szloch dziecka. Mała dziewczynka płakała idąc między ludźmi. Czułam jej strach i zmęczenie. Biedactwo musiało się zgubić. Wyrzuciłam butelkę i papiery od mojego lanczu, po czym podbiegłam do dziecka, które wszyscy ignorowali. Nie wiem jak to jest możliwe, ale stłumiłam chęć wyrzucenia wszystkim tego, co czuje.
- Jak się nazywasz kochanie?- Spytałam łagodnie kucając na wysokości dziewczynki. Różowe włosy sięgające za łopatki związane miała w niskie kitki fioletowymi wstążkami. Podniosła na mnie fioletowe oczy zaczerwienione od płaczu i czknęła kilka razy próbując mi odpowiedzieć.
- Rose.- Odpowiedziała płaczliwie.
- Dobrze, Rose. Nazywam się Megami... Czy mogę ci jakoś pomóc?- Spytałam z troską, różowowłosa jedynie opuściła głowę kręcąc nią przecząco.
- Nie... Mama... mama... zły pan... mama śpi... nie chce wstać... ciocia Yuki mówi.... mówi, że mama... mama już się nie obudzi...- Szlochała fioletooka. Jej różowa sukieneczka do kolan na ramiączkach była na upalne dni, widziałam jak trzęsie się nie tylko od płaczu, ale również chłodu. Zdjęłam biały sweterek i nałożyłam go na Rose. Podniosła na mnie swoje wielkie oczka przepełnione bólem i zmartwieniem. Uśmiechnęłam się pocieszająco, czując jej niepewność.
- Czy... masz jakąś rodzinę oprócz mamy?- Spytałam cicho i niepewnie. Zaprzeczyła ruchem głowy, to mamy problem.
- Chciałabyś zamieszkać ze mną i moimi przyjaciółmi?- Co ja wygaduje?! Nie mogę narażać biednego aniołka na tak wielkie niebezpieczeństwo, ale nie mogę też dać jej obcym... tyle przeżyła.- Tak.- Uśmiechnęła się radośnie. Poczułam jak wielka fala miłego i spokojnego ciepła zalewa moje serce.-Ile masz lat maleńka?- Spytałam łagodnie prowadząc ją do mojego stolika.- Siedem.- Odpowiedziała z wesołym uśmiechem.- Masz ochotę na kanapkę?- Spytałam gotowa do kupna posiłku. Przytaknęła, więc nakazałam jej zostanie w miejscu i szybko poszłam kupić pożywne japońskie śniadanie wraz z kanapką i herbatą. Tym razem kelnerka podeszła do nas z zamówieniem na dwie tace. Rose, aż oczy świeciły na widok jedzenia. Biedactwo musiało być głodne.
- Megami!! Park rozrywki jest przed nami szybciej!!- Krzyczał Yoh skacząc wokół mnie z wielkim uśmiechem.
- Spokojnie, przecież idę.- Uśmiechnęłam się ciepło widząc tętniącego życiem brata. Zapłaciłam za wejście, rozdałam dzieciakom bilety i zniknęli mi z oczu za nim zdążyłam wygłosić swój monolog bezpieczeństwa.
- Megami! Chodźmy na lody!-
- Nie Megami chodźmy na diabelski młyn!-
- Gdzie tu jest jakiś bar?- Boże zabij mnie! Płakałam wewnętrznie ciągnięta w trzy strony przez trzy przyjaciółki.
- Muszę do łazienki!- Pisnęłam czując jak wykręcają mi nadgarstki. Jak tylko mnie puściły pędem pobiegłam do pierwszej lepszej toalety, aby mieć chwilę wytchnienia. Wyrzuciłam worek z lodem, poprawiłam włosy i wyszłam kierując się do pobliskiego baru. Zamówiłam zapiekankę i wodę, po dostaniu zamówienia usiadłam przy jednym ze stolików pod parasolką i czekałam na trzy sierotki Marysie, które biegały po całym parku nawołując mnie. Co parę minut mnie mijały, a ja spokojnie jadłam cierpliwie czekając aż mnie zauważą. Chyba dały sobie spokój z poszukiwaniami, bo zobaczyłam jak idą w stronę kolejki górskiej... Swoją drogą, ciekawe z jakiej okazji dzisiaj jest ten... festiwal. Moje rozmyślenia przerwał szloch dziecka. Mała dziewczynka płakała idąc między ludźmi. Czułam jej strach i zmęczenie. Biedactwo musiało się zgubić. Wyrzuciłam butelkę i papiery od mojego lanczu, po czym podbiegłam do dziecka, które wszyscy ignorowali. Nie wiem jak to jest możliwe, ale stłumiłam chęć wyrzucenia wszystkim tego, co czuje.
- Jak się nazywasz kochanie?- Spytałam łagodnie kucając na wysokości dziewczynki. Różowe włosy sięgające za łopatki związane miała w niskie kitki fioletowymi wstążkami. Podniosła na mnie fioletowe oczy zaczerwienione od płaczu i czknęła kilka razy próbując mi odpowiedzieć.
- Rose.- Odpowiedziała płaczliwie.
- Dobrze, Rose. Nazywam się Megami... Czy mogę ci jakoś pomóc?- Spytałam z troską, różowowłosa jedynie opuściła głowę kręcąc nią przecząco.
- Nie... Mama... mama... zły pan... mama śpi... nie chce wstać... ciocia Yuki mówi.... mówi, że mama... mama już się nie obudzi...- Szlochała fioletooka. Jej różowa sukieneczka do kolan na ramiączkach była na upalne dni, widziałam jak trzęsie się nie tylko od płaczu, ale również chłodu. Zdjęłam biały sweterek i nałożyłam go na Rose. Podniosła na mnie swoje wielkie oczka przepełnione bólem i zmartwieniem. Uśmiechnęłam się pocieszająco, czując jej niepewność.
- Czy... masz jakąś rodzinę oprócz mamy?- Spytałam cicho i niepewnie. Zaprzeczyła ruchem głowy, to mamy problem.
- Chciałabyś zamieszkać ze mną i moimi przyjaciółmi?- Co ja wygaduje?! Nie mogę narażać biednego aniołka na tak wielkie niebezpieczeństwo, ale nie mogę też dać jej obcym... tyle przeżyła.- Tak.- Uśmiechnęła się radośnie. Poczułam jak wielka fala miłego i spokojnego ciepła zalewa moje serce.-Ile masz lat maleńka?- Spytałam łagodnie prowadząc ją do mojego stolika.- Siedem.- Odpowiedziała z wesołym uśmiechem.- Masz ochotę na kanapkę?- Spytałam gotowa do kupna posiłku. Przytaknęła, więc nakazałam jej zostanie w miejscu i szybko poszłam kupić pożywne japońskie śniadanie wraz z kanapką i herbatą. Tym razem kelnerka podeszła do nas z zamówieniem na dwie tace. Rose, aż oczy świeciły na widok jedzenia. Biedactwo musiało być głodne.
Przez popołudnie, aż do wieczora spędzałam czas z nowym członkiem mojej rodziny. Wykonałam telefon do mojej matki wysyłając zdjęcie i imię znalezionej dziewczynki prosząc moją rodzicielkę o załatwienie sprawy tak, że sama mogłam się zająć Rose. Lucy( moja matka) powiedziała, że to zajmie kilka dni, ale skoro moja podopieczna nie ma rodziny to może ze mną zamieszkać. Ojcu się to niezbyt spodobało, ale słysząc, że nie mam żadnego chłopaka od razu zmienił swe nastawienie do nowej członkini rodziny Dragneel.
Pod wieczór moi towarzysze zaczęli się zbierać i wypytywać o nieśmiałą istotkę stojącą za mną i wychylającą tylko głowę zza moich nóg. Niosąc różowowłosą w drodze powrotnej w skrócie opowiedziałam o całej sytuacji i potrzebnych nowych środkach do życia. Yoh i Jocko byli zachwyceni nowym nabytkiem do grupy, Trey pływał w krainie marzeń, czego on też nauczy siedmiolatkę, zaś Rio leżał gdzieś za nami nie przytomny za swój tekst o królowej. Pilika i Tamara szły za mną naburmuszone zapewne dlatego, że nie poświęcam im wystarczająco dużo uwagi.
- Ona ma mieszkać w moim domu?- Spytała sucho Anna jak zwykle zła na cały świat.
- Gdybyś zapomniała to dom Yoh, który nie ma z tym problemu.- Wskazałam głową na szatynka, który skakał jak oszalały. Pewnie myśli, że dzisiaj zrobi imprezę z okazji nowego członka naszej... rodziny. Rose zasnęła w moich ramionach( jeny jak to zabrzmiało = =") podczas naszych długich debat.
Kiedy dotarliśmy do domu był wieczór, a raczej osiemnasta i czas na kolację. Nie wiem kiedy, ale Rio właśnie nakładał do stołu, a Len i Layserg stali na środku korytarza z otwartymi szczekami na nasz widok.
- Co to jest?- Spytał zielonowłosy wskazując na dziewczyną, którą niosłam.
- Nasza nowa... młodsza siostra?- Spytałam z nerwowym uśmiechem starając się nie mówić zbyt głośno. Oczywiście Trey nie rozumienia znaczenia słowa cisza i zaczął się wydzierać na cały dom, że jest głodny. Na to nasz pseudo Elvis mu odkrzykiwał, do czego przyłączyła się reszta chłopców kłócąc się zapewne o miejsca przy stole. Fioletooka obudziła się zapewne nie zadowolona z pobudki i przerażona nagłą zmianą w otoczeniu i zbiorowością ludzi.
- CISZA!!!- Ryknął, kto? Oczywiście złotooki, bo któż by inny mógł przekrzyczeć tych narwańców z płci męskiej.
- Kim jest ta dziewczynka i do stu piekieł uciszcie, bo nie słyszę własnych myśli!!- Szamani kłócący się o wszytko, co mogło im wpaść do tych pustych głów zamilkli i w trybie natychmiastowym usiedli na swoich miejscach ponieważ włosy Tao, które dotąd opadały mu na plecy były ustawione w czub z tyłu głowy( ciekawostka: odkąd Len zaczął panować nad większą częścią mocy jego włosy były proste, tylko podczas używania ich lub utraty kontroli włosy nabierały kształt jaki miał do rozpoczęcia treningu). Z doświadczenia chyba nie chcą mieć styczności z kilkoma woltami. Kyoyama z kwaśnym nastrojem wytłumaczyła dwóm brakującym chłopcom przybycie różowowłosej, którą ja zabrałam do łazienki wykąpałam i wynalazłam jedną z moich tunik, która była tak śliczna, ale niestety w rozmiarze XXS, co oznaczało, że była w sam raz na siedmiolatkę i do tego była jasno różowa z złotym smokiem wyrychtowanym na prawym boku. Wyglądała tak ślicznie, tylko rękawy musiałam jej podwinąć, bo były trochę za długie. Zeszłyśmy razem, a raczej wchodząc do jadalni Rose trzymała się mojej koszulki idąc za mną.
- Cześć!- Przywitali się wszyscy na raz mniej lub bardziej entuzjastycznie.( Zgadnijcie kto.)
- Rose to moi... znajomi.- Powiedziałam z ciepłym uśmiechem ignorując oburzone jęki i narzekania.
- Chłopak z brązowymi włosami i pomarańczowymi słuchawkami na szyi to mój jakby młodszy brat Yoh, ta blondynka w czarnej sukience to Anna jego narzeczona. Chłopak, który przeklina piekło to Len, jeśli zapamiętasz tą trójkę reszta pójdzie jak z płatka... Acha i Tamara, Pilika i Layserg są najmłodsi i z chęcią się z tobą pobawią, kiedy będą mieli wolny czas.- Rose skinęła głową oglądając jak fioletowłosy uciszy szamanów, których nie przedstawiłam.
- Głupi jesteście! Siedmiolatka, która ledwo co wstała w obcym miejscu ma nas wszystkich spamiętać?! Teraz milczeć i kończyć jedzenie, bo inaczej...- Skierował swoją rękę w jeden z obrazów. Mała kula elektryczna zniszczyła cały obrazek włącznie z ramką.
- Len! To była moja ramka!- Jęknęłam już przyzwyczajona do takich wydarzeń.
- Kupie ci nową, tylko przestań skomleć.- Syknął wyraźnie zły. Jeny nadal jest zły za rano?
- Jesteś zły.- Stwierdziłam notując w pamięci nową ramkę od panicza Tao.
- Serio? A ja myślałem, że nie zauważysz.- Jego głos ociekał ironią.
- Colorata była z nami w Księgarni... Na dobrą sprawę już nie muszę oddawać książek, jakie stamtąd wypożyczyłem.- Zielonooki uśmiechał się nerwowo.
- Błagam powiedz mi, że ten budynek jeszcze tam stoi.- Poprosiłam ukrywając twarz w dłoniach.
- No cóż... Szkielet to na pewno.- Powiedział cicho Diethel rujnując w jednej chwili moje życie, a raczej pewnego ptaszka.
- Rose, kochanie jedz ładnie zaraz przyjdę.- Uśmiechnął się wesoło, a żyłka na moim czole zaczęła niebezpiecznie pulsować. Kiedy weszłam do mojego pokoju rozpętało się czyste piekło, które z niewiadomych przyczyn zniszczyło pokój medium, co miało nieprzyjemne skutki.
- Colorata! Ty chodzący kurczaku! Stój w miejscu, a obiecuje ci szybką i bolesną śmierć!- Krzyczała blondynka niszcząc wszystko co stanęło na je drodze włącznie z mieszkańcami budynku.
- To masz imprezkę Yoh.- Powiedział z szyderczym uśmiechem złotooki.
- Tak wiem moja wina.- Płakał Asakura oglądając razem z przyjacielem i Rose jak dom staje w płomieniach, ponieważ ja miałam wejście smoka i rozwiewałam ogień mego ptaka po domu, a Anna miała wejście demona niszcząc wszystko na swej drodze.
- To będzie dłuuga noc.- Skomentował Layserg siedzący bezpiecznie pod stołem.
- Ona ma mieszkać w moim domu?- Spytała sucho Anna jak zwykle zła na cały świat.
- Gdybyś zapomniała to dom Yoh, który nie ma z tym problemu.- Wskazałam głową na szatynka, który skakał jak oszalały. Pewnie myśli, że dzisiaj zrobi imprezę z okazji nowego członka naszej... rodziny. Rose zasnęła w moich ramionach( jeny jak to zabrzmiało = =") podczas naszych długich debat.
Kiedy dotarliśmy do domu był wieczór, a raczej osiemnasta i czas na kolację. Nie wiem kiedy, ale Rio właśnie nakładał do stołu, a Len i Layserg stali na środku korytarza z otwartymi szczekami na nasz widok.
- Co to jest?- Spytał zielonowłosy wskazując na dziewczyną, którą niosłam.
- Nasza nowa... młodsza siostra?- Spytałam z nerwowym uśmiechem starając się nie mówić zbyt głośno. Oczywiście Trey nie rozumienia znaczenia słowa cisza i zaczął się wydzierać na cały dom, że jest głodny. Na to nasz pseudo Elvis mu odkrzykiwał, do czego przyłączyła się reszta chłopców kłócąc się zapewne o miejsca przy stole. Fioletooka obudziła się zapewne nie zadowolona z pobudki i przerażona nagłą zmianą w otoczeniu i zbiorowością ludzi.
- CISZA!!!- Ryknął, kto? Oczywiście złotooki, bo któż by inny mógł przekrzyczeć tych narwańców z płci męskiej.
- Kim jest ta dziewczynka i do stu piekieł uciszcie, bo nie słyszę własnych myśli!!- Szamani kłócący się o wszytko, co mogło im wpaść do tych pustych głów zamilkli i w trybie natychmiastowym usiedli na swoich miejscach ponieważ włosy Tao, które dotąd opadały mu na plecy były ustawione w czub z tyłu głowy( ciekawostka: odkąd Len zaczął panować nad większą częścią mocy jego włosy były proste, tylko podczas używania ich lub utraty kontroli włosy nabierały kształt jaki miał do rozpoczęcia treningu). Z doświadczenia chyba nie chcą mieć styczności z kilkoma woltami. Kyoyama z kwaśnym nastrojem wytłumaczyła dwóm brakującym chłopcom przybycie różowowłosej, którą ja zabrałam do łazienki wykąpałam i wynalazłam jedną z moich tunik, która była tak śliczna, ale niestety w rozmiarze XXS, co oznaczało, że była w sam raz na siedmiolatkę i do tego była jasno różowa z złotym smokiem wyrychtowanym na prawym boku. Wyglądała tak ślicznie, tylko rękawy musiałam jej podwinąć, bo były trochę za długie. Zeszłyśmy razem, a raczej wchodząc do jadalni Rose trzymała się mojej koszulki idąc za mną.
- Cześć!- Przywitali się wszyscy na raz mniej lub bardziej entuzjastycznie.( Zgadnijcie kto.)
- Rose to moi... znajomi.- Powiedziałam z ciepłym uśmiechem ignorując oburzone jęki i narzekania.
- Chłopak z brązowymi włosami i pomarańczowymi słuchawkami na szyi to mój jakby młodszy brat Yoh, ta blondynka w czarnej sukience to Anna jego narzeczona. Chłopak, który przeklina piekło to Len, jeśli zapamiętasz tą trójkę reszta pójdzie jak z płatka... Acha i Tamara, Pilika i Layserg są najmłodsi i z chęcią się z tobą pobawią, kiedy będą mieli wolny czas.- Rose skinęła głową oglądając jak fioletowłosy uciszy szamanów, których nie przedstawiłam.
- Głupi jesteście! Siedmiolatka, która ledwo co wstała w obcym miejscu ma nas wszystkich spamiętać?! Teraz milczeć i kończyć jedzenie, bo inaczej...- Skierował swoją rękę w jeden z obrazów. Mała kula elektryczna zniszczyła cały obrazek włącznie z ramką.
- Len! To była moja ramka!- Jęknęłam już przyzwyczajona do takich wydarzeń.
- Kupie ci nową, tylko przestań skomleć.- Syknął wyraźnie zły. Jeny nadal jest zły za rano?
- Jesteś zły.- Stwierdziłam notując w pamięci nową ramkę od panicza Tao.
- Serio? A ja myślałem, że nie zauważysz.- Jego głos ociekał ironią.
- Colorata była z nami w Księgarni... Na dobrą sprawę już nie muszę oddawać książek, jakie stamtąd wypożyczyłem.- Zielonooki uśmiechał się nerwowo.
- Błagam powiedz mi, że ten budynek jeszcze tam stoi.- Poprosiłam ukrywając twarz w dłoniach.
- No cóż... Szkielet to na pewno.- Powiedział cicho Diethel rujnując w jednej chwili moje życie, a raczej pewnego ptaszka.
- Rose, kochanie jedz ładnie zaraz przyjdę.- Uśmiechnął się wesoło, a żyłka na moim czole zaczęła niebezpiecznie pulsować. Kiedy weszłam do mojego pokoju rozpętało się czyste piekło, które z niewiadomych przyczyn zniszczyło pokój medium, co miało nieprzyjemne skutki.
- Colorata! Ty chodzący kurczaku! Stój w miejscu, a obiecuje ci szybką i bolesną śmierć!- Krzyczała blondynka niszcząc wszystko co stanęło na je drodze włącznie z mieszkańcami budynku.
- To masz imprezkę Yoh.- Powiedział z szyderczym uśmiechem złotooki.
- Tak wiem moja wina.- Płakał Asakura oglądając razem z przyjacielem i Rose jak dom staje w płomieniach, ponieważ ja miałam wejście smoka i rozwiewałam ogień mego ptaka po domu, a Anna miała wejście demona niszcząc wszystko na swej drodze.
- To będzie dłuuga noc.- Skomentował Layserg siedzący bezpiecznie pod stołem.
w wieku siedmiu lat. Jej rodzice są nieznanego pochodzenia. Dziewczynką obecnie opiekuje się ja stąd jej nowe nazwisko Dragneel, aby nie wzbudzać podejrzenia moja matka na bazie aktu urodzenia załatwiła, że Rose jest moją kuzynką, jej rodzice zginęli w wypadku i obecnie wychowanie spadło na mnie.( Krótkie wyjaśnienia, których już w dalszych rozdziałach rzadko będę wspominać).
Uwaga!!!!
Mam nadzieje, że rozdział się podobał. Jestem już po egzaminach i łatwiej mi się skupić na tym co piszę, choć przyznam to pisałam dwa dni. Nazwiska i imiona bohaterów Shaman King są pewnie trochę inne niż "te oprawne", ale tak zapamiętałam i bardzo trudno mi to zmienić, więc tak tylko uprzedzam, że nic na to nie poradzę. Komentujcie i komentujcie, bo coś mało tych komentarzy... A właśnie teraz będę starała się pisać tak co 3 dni, czasem będą dwa na raz, ale wtedy za 6 dni może ukazać się następny rozdział. W każdym bądź proszę o komentarze. ;-) I miłego dnia życzę :-D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz miła rzecz, ucieszy mnie jeśli chcesz.
Proszę komentujcie, chciałabym poznać opinie na temat mojego bloga.