wtorek, 15 lipca 2014

15. Początek kłopotów cz.1


*Layserg*
    Nastał długi weekend i wreszcie dowiedziałam się czemu moi niby rodzice nagle wyglądają na starszych. Jest tradycja, że małżeństwo podczas ceremonii zaślubin lub ślubu mówiąc potocznie wymienia się obrączkami. Len i Meg mieli właśnie takie obrączki. Sprytne i dziwne… Czy oni już planuje razem być do końca życia??? Choć sądząc po ich kłótniach to się nie zdziwię jak skończą razem. Ci dziwacy naprawdę do siebie pasują. Jednak wracając do mojej wycieczki. Okazało się, że to bilety do hotelu żony dyrektora mojego gimnazjum( wspominałem, że nienawidzę tej szkoły?). Kocham naukę i jestem z materiałem o wiele do przodu w razie nagłego ogłoszenia rozpoczęcia turnieju na króla szamanów, ale ta szkoła to jest jeszcze gorsza niż Tao kiedy tłumaczy fizykę Yoh!( Istne piekło, Asakura ledwo wychodzi z tego żywy.) W każdym bądź razie te cztery dni, które miały być wycieczką, aby klasa się zapoznała ze sobą zmieniły się w rodzinne wakacje. W sumie to mi na rękę, nie lubię nikogo z mojej klasy, nawet Rose jest lepsza od nich, a wszyscy wiedzą, że ta zaraz tylko mi zawadza. Złotooki powiedział, że przeniesie mnie do prywatnego gimnazjum do którego on sam chodził jeszcze rok temu. Szczerze mówiąc nie mogę się doczekać kiedy mnie przeniesie. Będę mógł zając się nauką i nikt nie będzie mi przeszkadzał… A właśnie! Po tej czterodniowej wycieczce integracyjnej dla klas pierwszych Dragneel i Tao złożyli swoje kieszonkowe i kupili dom, a raczej dwa mieszkania w strzeżonym, ogrodzonym i monitorowanym osiedlu.( Nie wiem ile ich kieszonkowe wynoszą, ale ich rodziny muszą być chyba bogaczami wśród bogaczy.)  Składa się ono z około 10 bloków czteropiętrowych  na długość około dwóch powiększonych klatek. Jest tam park, a także basen z siłownią, spa, fryzjer, sauna. Podobno jest tam również restauracja i kilka sklepów spożywczych, obuwniczych i odzieżowych. Lucy( mama Meg) zna się na tych wszystkich prawniczych zmianach dlatego, aby uniknąć policji oraz przemocy ja z Rose mamy mieszkać tam z „naszymi” rodzicami, a Len i Megami będę wpisywali w swoje dane adresy swoich mieszkań. Tao ma apartament, w którym ciągle siedzi jego siostra, a Meg będzie wpisywała adres domu Yoh u którego się zatrzymała. Cóż plan bez pudła, ale jest mała luka w ich planie… Jak oni mają zamiar być tam codziennie, aby nie dać się złapać?!
- Layserg!! Spakowałeś się?!- Moje rozmyślenia przerwała blondynka pukając do drzwi.
- Zaraz skończę!- Odpowiedziałem wracając do pakowania. Jutro wyjeżdżamy, więc panuje ogólny chaos. Tamara się wścieka, że po powrocie się przeprowadzamy, Anna urządza imprezę ogłaszając, że dni tyranii znów zagoszczą w jej domu, chłopaki płaczą, Rio lamentuje najbardziej nie dając mi żyć, ale fioletowłosy skutecznie go ogłuszył i dziwnym, trafem od dwóch dni pseudo Elvisa nie widuje już nikt. Pilika ogłosiła bunt i sama się buntuje, jednak nikt nie zwraca na nią uwagi, a Jun jak to Jun traktuje swego brata jak pięcioletnie dziecko.
- Skończyłem!- Krzyknęłam z tryumfalnym uśmiechem zamykając walizkę pełną książek.
- Spakuj też ubrania.- Powiedział mag błyskawic opierając się plecami o ścianę w moim pokoju. Pisnęłam i odskoczyłem w szoku od łóżka patrząc jak mój przyjaciel podaje mi inną walizkę… nie była moja, ale miała ładny zielony kolor. Spojrzałem na niego tępo, najpierw zakrada się jak ninja, później czyta mi w myślach, a teraz wyciąga walizkę, której wcześniej przy sobie nie miał! On jest jakimś magikiem, czy co?!
- Ręcznik, szczoteczka do zębów, pasta, ręcznik na basen, ubrania na zmianę, pidżama i kąpielówki.- Powiedział wciąż nie opuszczając mojego sanktuarium tylko przypatrując mi się znudzonym wzrokiem… ostał zmuszony. Kropla potu spadła mi w stylu anime z tyłu głowy, a ja głupi myślałem, że to sam od siebie tak się o mnie troszczy. Naprawdę jestem naiwny.
- Pośpiesz się, nie mam całego dnia.- Powiedział szorstko, szybko włożyłem co kazał, wziął ode mnie walizkę i wyszedł. Odetchnąłem kiedy zamknął za sobą drzwi i osunęłam się po ścianie czując nie bywałą ulgę, że wyszedł. Niby nikt się go nie boi, ale samym wzrokiem potrafi mnie przestraszyć. Właśnie czas na obiad, pakowałem się od rana i mój brzuch domaga się jedzenia. Zszedłem ostrożnie unikając śmiertelnych pułapek zastawionych przez Tamure jak na przykład, woda na podłodze, kula do kręgi na środku korytarza, lub mokra poręcz od schodów albo najlepsze olej na pierwszym stopniu… Myślałem, że stać ją na więcej.
- Layserg! Zobacz! To nasz nowy dom.- Ledwo usiadłem do stołu, a widok zasłoniły mi jakieś kolorowe plamy!
- Rose ja nic nie widzę.- Powiedziałem zirytowany, a to dziecko nawet się nie obraziło na ton mojego głosu!
- Nie wymachuj tymi zdjęciami ludziom przed nosami, bo im krzywdę zrobisz.- Surowy i zirytowany głos Tao rozległ się po kuchni… Tak wszystko jasne, moją niechęć myli z dobrocią ponieważ złotooki traktuje ją podobnie. Z deszczu pod rynnę jak to mówią.
- Tak tato.- Jakim cudem ona nie odczuwa przed nim żadnego respektu, strachu lub szacunku?!
- W końcu to dziecko.- Powiedział z demonicznym uśmiechem myślałem, że ducha wyzionę.
- Len! Przestań straszyć dzieci i nałóż do stołu.- Megami stanęła nade mną i patrzyła na maga opartego o framugę drzwi. Skrzywił się i burknął kilka słów, których nie powinien używać w obecności dzieci, ale wykonał „prośbę”.
- Skończyłeś trening?- Spytała Dragneel jakby go przesłuchiwała, skinął głową na potwierdzenie i usiadł obok różowowłosej z naburmuszoną miną.
- Ben coś mówił?- Znów zapytała, nie wiem czemu, ale jestem pewny, że coś ukrywają.
- Nie wie.- Odpowiedział wojownik z Chin z poważnym wyrazem twarzy. Blondynka zaklęła pod nosem i zaczęła nakładać do stołu z grymasem niezadowolenia.
- Tam jej nie dostaną… Nie wiem czego chcą, ale jestem prawie pewna, że przeprowadzka dobrze nam zrobi. Anna pozakładała z Tamarą kilka pieczęci, z naszymi barierami wystarczy na utrzymanie porządku… Macie to nosić.- Ogłosiła z poważnym wyrazem twarzy podając nam, a raczej mi spinkę do włosów, a małej zarazie bransoletkę. Spojrzałem na nią jakby była niepoważna. Ta cała spinka to była zwyczajna czarna wsuwka do włosów.
- Macie to nosić.- Powtórzyła patrząc na nas z czerwonymi oczami.
- Tak!- Pisnęliśmy jednocześnie zakładając nasze prezenty. Chciałem skomentować, że nic się nie stało, ale uznałem, że lepiej nic nie mówić skoro Megami jest w stanie łatwo mnie uciszyć używając siły fizycznej. Szybko zjadłem i wróciłem do siebie nie chcąc być ofiarą gniewu nastolatki, której szaleją hormony. Cudem nie wpadłem w żadną „pułapkę” Tamary, dlatego zabarykadowałem drzwi w swoim pokoju i próbowałem wszystko zrozumieć, ale kiedy położyłem się na łóżku ogarnęła mnie ciemność.
Obudziły mnie krzyki Dragneel, dzieciaka i Tao. Była piąta rano i czas naszego wyjazdu i… zaraz! Wczoraj nie zjadłem kolacji!! Nie wiem dlaczego, ale nie pamiętam nic oprócz jedzenie obiadu… Meg i Len o czymś mówili, ale nie pamiętam o czym… Pewnie o tej przeprowadzce. Zaraz…
- Kto mnie zabarykadował od środka?!- Krzyknęłam. Cleo usiadła na moim ramieniu i wzruszyła ramionami.
- Pewnie Jocko i Trey znów sobie żarty ze mnie robią.- Burknąłem zirytowany odblokowując przejście. Mój stróż cały czas siedział na moim lewym ramieniu i uśmiechał się pocieszająco.
- Chociaż ty mnie rozumiesz.- Powiedziałem wyczerpany wychodząc z pokoju i kierując się do łazienki, aby się umyć i zmienić ubranie. Złotooki i niebieskooka wyglądali znów jak dorośli i w sumie zachowywali się jak  dorośli. Szukali Rose, która siedziała na schodach i kolorowała. Kiedy schodziłem pociągnęła mnie za nogawkę i na jej szczęście się nie przewróciłem. Chcąc czy nie spojrzałem na nią z odblaskami śmierci, ale osłupiałem kiedy podała mi pudełko ze śniadaniem i termos z herbatą.
- Mama zrobiła nam śniadanie do samochodu, ale tata każe zjeść teraz. To twoje.- Powiedziała, kiedy niepewnie wyciągnąłem ręce po zielone pudełko i biały termos.
- Dzięki.- Mruknęłam siadając obok i jedząc podziwiając cyrk przede mną. Obaj magowie biegali po całym domu w poszukiwaniu kluczyków lub komórek albo biegali za Treyem obiecując mu szybką i bolesną śmierć. Koło siódmej Len zarządził zbiórkę przy samochodzie, a kilka minut później byliśmy w drodze do hotelu, który znajdował się gdzieś w lesie za Tokio. O dziwo nie było korków, ale to dlatego, że jechaliśmy skrótami przez las… Dotarliśmy tam wieczorem! Ponieważ obie panie musiały się zatrzymać w lesie i zgubić, a raczej zaraz musiała nam uciec, więc Colorata jej szukała. To była męczarnia! Len był na granicy wybuchu i na nasze szczęście oberwało niewinne drzewo, które blokowało nam drogę…
- Jesteśmy!!- Krzyknęłam radośnie, fioletooka również podskakiwała i chichotała w swoim foteliku.
- Pamiętajcie, Lian i Megan Diethel, wasze imiona to Rose i Layserg Diethel.- Powiedział oschle fioletowłosy kierując swoje spojrzenie na radosną dziewczynkę, która go zapewne w ogóle nie słuchała. W końcu ja wiem jak się nazywam.
- Bierzcie walizki i idźcie do środka.- Powiedział, chcąc odstawić samochód. Musi być wściekły, że jego cudo jest całe w błocie. 
       Szybko zabraliśmy wszystkie walizki i zrobiliśmy co kazał. Pomijając, że Megami ma nadludzką siłę i bez problemu niosła trzy czwarte naszego bagażu  apartament jaki dostaliśmy był niesamowity! Salon, wielka łazienka, garderoba, sypialnia i pokój dla dwóch dzieciaków… Tak było prawie super.

     Sakura Hime

- Widzę, ze wreszcie państwo dojechali.- W drzwiach zawitała nas moja wychowawczyni. Myślałem, że Meg na zawał padnie lub ją zabije. ( Osobiście wlałbym drugą wersję.)
- Tak zrobiliśmy sobie piknik w lesie.- Powiedziała z sztucznym uśmiechem blondynka.
- Od ilu lat są państwo małżeństwem?- Spytała zielonooka. Zakrztusiłem się własną śliną, czy ta kobieta pcha się z butami do mojego… znaczy ich życia?!
- Czternastu.- Powiedziała z wesołym uśmiechem niebieskooka widząc szok na twarzy mojej nauczycielki.( Oboje mają niby 32 lata, więc wiecie…)
- Ja mam nie długo czternaście… W drugim semestrze w marcu.- Powiedziałem próbując dać szanse Megami do zmiany tematu.
- Tak na wiosnę, miałam dać ci imię Haru, ale twój ojciec uparł się przy tym, a właśnie gdzie on jest miał tu być pięć minut temu.- Moja niby mama zagryzła dolna wargę dając znać, że idzie na żywca i nie wie co ma mówić.
- Jakiś problem?- Spytał chłodno nasz wybawca patrząc na rudą kobietę jakby miał ją zabić wzrokiem. Ta pisnęła i usunęła mu się z drogi. Oczywiście jak przystało na naszego Lena trzasnął za sobą drzwiami i zamknął je na klucz.
- Ja tu przyjechałem odpoczywać, a nie gadać o twoich ocenach.- Syknął wyraźnie wściekły opierając się plecami o drzwi.
- Pani przyszła pytać się jak nam minęła podróż.- Powiedziałem podnosząc pytająco brew na przyjaciela.
- To już moja sprawa jak nam minęła.- Syknął wyraźnie wściekły, chyba wciąż mu nie przeszło.
- Jutro myjemy samochód.- Ogłosił chłodno i aby nie  słyszeć żadnych sprzeciwów poszedł do łazienki.
- Dlaczego mnie to spotyka?- Spytałem patrząc na sufit jakby miał mi odpowiedzieć.
- Będzie zabawnie.- Powiedział Meg i z ciepłym uśmiechem pomogła się nam rozpakować. Potem zagoniła mnie do łazienki i kiedy ja oglądałem jakiś film dokumentalny o wampirach przyłączył się do mnie Tao przełączając na film o wampirach. Dziewczyny dołączyły do nas w środku. Złotooki siedział w środku i patrzył znudzony na lejąca się krew, ja ziewałem co kilka minut nie będąc w ogóle wzruszony. Rose spała, a Meg skakała na każdy krzyk, a pod koniec praktycznie leżała na magu, który uśmiechał złośliwie. Jestem pewny, że albo wykorzysta to jako szantaż, albo specjalnie puścił taki film, żeby bezkarnie tulić swoją niby żonę… Dziwaki. Z tym zasnąłem i nawet nie zobaczyłem zakończenia!
*Len*

      Nie wiem dlaczego zawsze ja muszę wszystkich nosić. Layserg i Rose wziąłem jak worki kartofli. Mieli tak mocne sny, że nawet nie drgnęli, kiedy położyłem ich na jednym łóżku.
- Oboje jesteście zarazami.- Powiedziałem okrywając każdego z osobna kocem. To drogi hotel, a nie stać ich na klimatyzację?! Do tego ta jego nauczycielka. Chyba do końca życia będę miał urazę do starszych kobiet. Megami nie miała lepiej niż tamta dwójka, tylko w jej przypadku rzuciłem ją na łóżko, okryłem kołdrą, a sam wziąłem koc barykadując się poduszkami, których była tu cała sterta. Pewnie poduszek mają tu w bród, a głupiej klimatyzacji to nie mogą załatwić?! Obudziłem się wcześnie rano, nade mną stała Rose mamrocząc coś o koszmarze.
- Idź spać.- Burknęłam wskazując za swoje plecy. Nigdy nie miałem ochoty spać do południa, ale to dziecko w przeszło miesiąc spać mi nie daje i zniszczyło mi budzić biologiczny, którego wyrobienie zajęło mi osiem lat! Chwilę później obudził mnie Layserg przerzuciłem go za plecy, gdzie był trzymany zapewne przez Meg i spałem dalej. Było koło 11, kiedy obudziłem się wyspany. Po raz pierwszy od miesiąca! Co prawda ciężko mi się oddychało, ale sen miałem piękny.  Przetarłem oczy i spojrzałem na rozmazaną różową plamę na mojej klatce piersiowej…
- Uwielbiasz mi utrudniać oddychanie.- Powiedziałem do Rose, która była w głębokim śnie. Ten dzieciak mnie zadziwia. Layserg spał wtulony, a raczej przy miażdżony w moje prawe ramię przez Megami, którą dziwnym trafem obejmowałem prawą ręką podczas gdy lewą trzymałem dzieciaka, który przeturlał się na moją lewą stronę.
- Za jakie grzechy?- Spytałem patrząc w sufit i błagając o cud. Nie lubię leżeć długo w łóżku otoczony ze wszystkich stron, więc wstałem położyłem niby córkę na prawy bok niby żony i poszedłem się umyć chwytając pierwszy zestaw ubrań jaki naszykowałem. Zdjąłem pierścień i spokojnie zażywałem relaksacji podczas gdy trzy istoty, które strasznie działały mi na nerwy spały i nie sprawiały mi problemów.
        Koło dwunastej byłem odprężony i zrelaksowany. Tylko umyć moje cudo i będę w pełni szczęśliwy. Śniadanie mieliśmy w salonie na dwóch srebrnych wózkach. Ledwo usiadłem na kanapie, a dobiegł mnie krzyk Layserga. Po chwili przybiegł do mnie cały czerwony wskazując na niby mój pokój i mówiąc jakieś niezrozumiałe dla nikogo słowa.
- Przyzwyczajaj się.- Powiedziałem ze stoickim spokojem ignorując jego piski i jeszcze bardziej czerwone policzki. 
- Tato! Dlaczego Layserg z nami spał?- Spytała Rose z wesołym uśmieszkiem na twarzy. Wzruszyłem ramionami i sięgnąłem po filiżankę z kawą. Dlaczego ja mam dzieci?? A no tak, bo moja dziewczyna kocha dzieci i zaadoptowała by nawet Yoh, gdybym dosłownie nie wybił jej tego pomysłu z tej pustej głowy!!
- Rzuciłeś mną nawet nie dając dojść do słowa!!!- Wydarł się strasznie wysokim głosem zielonowłosy jeszcze przed mutacją. Spojrzałem na niego chłodno, wzdrygnął się i marudząc pod nosem usiadł i zajął się swoim śniadaniem.
- Idzie tu.- Powiedziała chłodno Megami patrząc na drzwi od salonu. Jej oczy migały na czerwono, ale zignorowałem to. W najlepszym wypadku klasa wróci bez wychowawcy, a ja będę wolny od tego jej dziwacznego spojrzenia. Ledwo przyzwyczaiłem się do tej hiper blondynki… Swoją drogą muszę być więcej przy tej dziewczynie smoku, czy jej się to podoba czy nie. Może wtedy ta ruda się wreszcie odczepi! Wszyscy drgnęliśmy gdy dobiegł nas odgłos pukania i jej irytujący głos napotkał nas z samego rana. Jak na zawołanie Rose siedziała ze swoim talerzem na moich kolanach, a dziwnym trafem Layserg i Meg wepchnęli mnie na środek kanapy i otoczyli z obu stron. Przynajmniej mam trzech ochroniarzy wbrew sobie uśmiechnęłam się i schowałem twarz w włosy różowowłosej, aby ta głupia kobieta sobie nie ubzdurała, że ma u mnie jakąkolwiek szanse.
- Dzień dobry!- Zaświergotała wchodząc do salonu z tym swoich szerokim uśmiechem, aż mnie zemdliło.
- Był dobry.- Burknął Layserg patrząc chłodno na swoją nauczycielkę.
- Dzisiaj organizujemy wycieczkę do lasu. Zbiórkę mamy za godzinę.- Powiedziała tym swoim radosnym głosikiem.
- Niestety dzisiaj Layserg zostaje z nami. Moja żona ma imieniny i jedziemy do restauracji na obiad.- Spojrzałem ostro na zielonooką, która wydawała się zaskoczona, że jej odmówiłem.
- Ale klasa miała się lepiej poznać…- Powiedziała patrząc na nas skołowana.
- Może pani nie wie, ale mój syn będzie szedł do innej szkoły, jesteśmy tu bo musimy, co nie znaczy, że będę się pani słuchaj. Robię co mi się podoba i na pewno nie idę do lasu z bandą smarkaczy, która nawet minuty nie usiedzi w spokoju i ciszy.- Wstałem z Rose trzymając ją na lewym boku i patrząc na kobietę z góry. (Dosłownie.) 
- To w końcu dzieci panie Diethel.- Powiedziała cicho unikając mojego wzroku. Chyba zrozumiała kto tu rozdaje karty.
- Za moich czasów tak nie było, więc mało mnie obchodzi, że to dzieci. Skoro dwunastolatki zachodzą w ciąże, to te smarkacze powinny być posłuszne, a nie rozwydrzone.- Syknęłam ignorując lekko przestraszoną Rose.
- Co? Nie może pan wymagać ode mnie, że wszyscy będą chodzić jak z zegarku!- Powiedziała oburzona.
- Nie mój problem.- Spojrzałem na nią jak na najgorszego wroga. Biedulka aż zbladła ze strachu.
- Może pani już wyjść.- Wtrąciła się blondynka stając obok mnie i głaszcząc różowowłosą po ramieniu, aby się uspokoiła.
- Niech pan się postawi na moim miejscu. Na pewno byś nie podołał Lian.- Warknęła wyzywająco.
- Nie pamiętam bym przeszedł z panią na „ty”.- Powiedziałem jadowicie gotów rozszarpać ją na strzępy moimi piorunami.
- Zachowujesz się jak nastolatek.- Odparowała wciąż unikając bezpośrednie kontaktu wzrokowego, ale nim zdążyłem odpowiedzieć jakąś dobrą ripostą Megami miała przypiętą do ściany trzymając ją z gardło jedną ręką.
- Posłuchaj panno Sakura. Mój brat jest prawnikiem, moja siostra policjantką, zbliż się do mojego męża jeszcze raz a przysięgam, że nikt nie znajdzie twojego ciała. Teraz wynoś się póki jeszcze możesz.- Niebieskooka mówiła niczym demon, jej kły i paznokcie znacznie się wydłużyły na szczęście panna Hime miała szczelnie zamknięte oczy, więc nic nie widziała, ale uciekła jeszcze bardziej przerażona niż po naszej pierwszej wizycie.
- To co robimy?- Spytał Layserg trochę zdziwiony, że zrobiliśmy taką aferę z powodu głupiego wyjścia do lasu. Niestety, ta cała Sakura Hime to zwykły demon, podrzędnej klasy i mało niebezpieczny, ale w lesie na pewno miała silnych sprzymierzeńców, którzy zaczęli od jakiegoś czasu na nas polować.               Megami chodzi jak na szpilkach wszędzie wyczuwa jakiś wrogów, jednak najgorsi są cienie. Przychodzą w nocy i są wstanie po przez sen odebrać życie. Prawda nic cię nie boli po śpisz tak zwana bezbolesna śmierć, ale są też przypadki, gdzie opętuje ciało i wiąże się z nim i jedynym rozwiązaniem jest zabić taką osobą wtedy ginie również i ten drugi typ cienia. Wymazałem zielonookiemu pamięć, a raczej stłumiłem usłyszaną przez niego rozmowę jaką miałem z Megi przedwczoraj przy obiedzie. Ta spinka to zwykła spinka, która była naładowana prądem, żeby zasnął bardzo głęboko. Stłumiłem mu pamięć i dzięki lekcją Bena nałożyłem na niego pieczęć ochronną. Jest tak jakby nie widoczny dla demonów i tym podobnych stworów, coś jak duch. Z Rose z drugiej strony mamy problem zdaje się, że zależy im szczególnie na naszej trójce, ale z tego co mówił Igneel i mój dziadek te potwory poszukują również ciała dziecka, którym łatwo manipulować, a takim kimś jest Layserg. Musimy się ukrywać i wstrzymać od ataku tak długo jak tylko się da, bo jeśli zaczniemy to już do końca będziemy tkwić w tej wojnie, a smoki będę zagrożone. Spojrzałem na Dragneel, która patrzyła pustym wzrokiem na swoją rękę. Postawiłem fioletooką, która pobiegła do różdżkarza, który mruczał o niesprawiedliwości i, że świat go nienawidzi zapewne zrozumiał, że jestem zbyt zajęty myślami, żeby mu odpowiedzieć, a na dokładkę dostał dzieciaka w opiekę.
- Będzie dobrze.- Zapewniłem blondynkę, której oczy znów zaczęły migać na czerwono.
- Jest ich więcej.- Syknęła ściągając pierścień . Jej tęczówki przybrały czerwoną barwę, włosy miała zwinięte w koński ogon, jej skóra wydawała się porastać łuskami, zęby i pazury wydłużyły się. Mocno ją objąłem prosząc by się uspokoiła.
- Przemienisz się i narazisz te dzieciaki. Musimy czekać… Błagam uspokój się.- Nienawidzę tego robić.
- Nie dajesz mi wyboru.- Syknęłam i żeby was zmartwić uderzyłem jej w kark z lewej strony. Zemdlała i wróciła do normy. Zaniosłem ją do tej znienawidzonej prze zemnie sypialni i położyłem na tym wielgaśnym łóżku.
- Czuje się jakbym był na miesiącu miodowym z dziećmi… Moje życie jest do kitu.- Z tym jakże optymistycznym nastrojem poszedłem dokończyć śniadanie.
- Jeszcze trzy dni.- Powiedział Diethel z kwaśnym wyrazem twarzy.
- To koszmar.- Opadłem na kanapę, a Rose śmiała się z naszej rozpaczy.
- Będziesz następna.- Ogłosiłem mało przekonany co do tego. Oczywiście to ją bardziej rozweseliło, ale Lays włączył jakąś bajkę, więc się na niej skupiła. Swoją drogą jakim cudem te dzieciaki nie zauważyły drastycznej zmiany u Megami??

                                            UWAGA!!!
I jak się podobało? Chyba trochę namieszałam i ogółem mi raczej nie wyszedł ale postaram się następnym razem napisać lepiej. A Ayane, dziękuje za twoje komentarze i mam nadzieje, że cię nie zanudziłam, również chciałabym pochwalić twojego bloga. Fanom Hao serdecznie polecam. Sama nie przepadam za Asakurom, ale Ayane pokazała go naprawdę pod niesamowitym kątem. Komentujcie!! Pozdrawiam ;-)       

2 komentarze:

  1. Wreszcie pojawił się kolejny rozdział, który jak zwykle zachwycił. Przepraszam, że dopiero teraz piszę, ale wczoraj byłam na rowerze i dziś nogi wołają o pomstę do nieba (Razem z moimi czterema literami, przez które nie będę mogła przez tydzień siadać nie odczuwając bólu). Dobra... nie ważne. Teraz przechodzę do komentarza.

    Na początek stwierdzam, że Tao nieźle się wpakował nie ma co. Chodź fajnie, że mieszkają w pięciogwiazdkowym hotelu... No wait! za brak klimatyzacji odejmuję jedną gwiazdkę. Co to ma być? Jak można nie wstawić klimy do luksusowego hotelu?! No jak można!? DOBRA! z tematu zboczyłam. Ale jak mówiłam... Tao ma przerąbane na całego. Nie dość, że na karku ma dwójkę niby dzieciaków xD... to jeszcze niby żonę, która jest pół smokiem xD. Ojcostwo i małżeństwo to nie są przelewki... nie ma co. Jeśli tak dalej pójdzie to chyba będzie rozdział, gdzie odbywa się w sali sądowej gdzie będzie sprawa rozwodowa xD. Nie to żebym im życzyła jak najgorzej, ale powinien mieć trochę wytchnienia, by nie trafić do wariatkowa... SERIO! No i również
    Lysergowi współczuję... ja też bym nie chciała takiej nauczycielki, która codziennie wparowuje do mojej chaty z nie wiadomo jakiego powodu itp. Cóż... niestety life is brutal nie ma co.
    Megami też nie ma łatwo, przez to kim jest... jeśli tak się dzieje kiedy ktoś nadepnie na odcisk to ja już wolę zejść z drogi. Na szczęście ma u swego boku "Męża" który w miarę opanuję sytuację... Mam nadzieje, że nie będzie jej nokałtował jej za każdym razem, żeby ludzie nie pomyśleli, że u nich nie panuje przemoc domowa.
    A Rose...? Tu powiem tylko jedno... to dziecko, które nie ogarnia jeszcze świat i musi się wiele nauczyć... TYLE!
    Jak już mówiłam rozdział świetny, a fakt że to jest dopiero pierwsza część to nie mogę się doczekać kolejnej część... Pewnie będzie niezły bigos... nie ma co! Czekam na kolejne rozdziały, z nadzieją, że nie będę długo musiała czekać.

    I dzięki za to, że pochwaliłaś mojego bloga chodź nie musiałaś. Nie uważam, że to jest najlepsze dzieło moich rąk, ale staram się, by takie było. Chodź średnio mi to wychodzi...
    No to tyle z mojej strony i czekam na więcej...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za twoje komentarze i nie bądź taka skromna! Twój blog naprawdę powala! Jakbym tam z nimi była, albo jakbym była Mei( bez obrazy, ale w roli Hao to ja się wolę nie widzieć ;-p). Ten rozdział wyszedł mi chyba trochę długi, ale pracowałam nad nim cały dzień, więc się ciesze że komuś się podobał.....A i słyszałam, że na zakwasy najlepsza jest zimna kąpiel ( próbowałam pomaga, ojciec mnie z Gdańska do Sopot zaciągnął od tej pory już z nim nie jeżdżę XD.)

      Usuń

Komentarz miła rzecz, ucieszy mnie jeśli chcesz.
Proszę komentujcie, chciałabym poznać opinie na temat mojego bloga.